Lato życia
Starożytni Chińczycy porównali cykl życia człowieka
do cyklu pór roku i rytmu dobowego.
Podobnie jak doba składa się z nocy, poranka,
przedpołudnia, popołudnia, i wieczoru, tak też nasze
życie składa się z narodzin, dzieciństwa, młodości,
okresu dojrzałego i starości.
Śmierć i narodziny klasyfikuje się w żywiole wody i wiąże się je
z zimą (oraz dobowo: nocą).
Zima jest bardzo ważna, ponieważ umożliwia
następowanie przemian; w zimie przyroda może
odpocząć, by na wiosnę na nowo wydać plony.
Podobnie każdy człowiek w czasie snu całkowicie
wyłącza się z aktywności zewnętrznej. Dzięki temu
układ nerwowy i cały organizm człowieka mogą się
zregenerować, by na nowo poczuć "nowonarodzonym".
Oczywiście nie zawsze nasz sen jest odpowiednio
głęboki i regenerujący, ale zawsze jest on jakimś
krokiem w kierunku odbudowy sił życiowych. Warto
poprawić jakość swojego snu poprzez odpowiednie
wyciszenie się i nastrojenie podczas zasypiania.
Możemy uaktywnić ten proces regeneracji i
odmładzania organizmu m.in. poprzez nauczenie się
jakichś technik relaksacyjnych, bądź nauczenie się
medytacji.
Techniki relaksacyjne opisałem m.in. w moim
darmowym
mailowym kursie relaksacji, a krótkie wprowadzenie
do medytacji znajduje się m.in. w artykule
medytacja.
Medytacja zasadniczo jest niczym zima – na jakiś
czas przechodzimy ze stanu aktywności w stan
spoczynku, po to, by zebrać nowe siły do
funkcjonowania. Odkrywamy wówczas jakąś głębszą
podstawę naszej świadomości. Odkrywamy co oznacza
być świadomym samym w sobie - tak jak każdy
namalowany obraz posiada zazwyczaj białe tło, na
którym go malujemy, tak też procesy myślowe i obrazy
powstające w naszym umyśle wydarzają się w jakiejś
ogólnej przestrzeni naszego umysłu.
Każdy człowiek doświadcza czegoś takiego podczas
snu, jednak podczas medytacji jesteśmy jednocześnie
wyciszeni oraz równocześnie głęboko świadomi.
Medytacja, podobnie jak zima i
żywioł wody, ma związek z naszymi nerkami –
odbudowuje siły życiowe nerek, będących niczym
spichlerz naszej długowieczności.
Koresponduje ona z fazą śmierci i narodzin.
Medytacja, jeśli faktycznie zanurzymy się w jej
głębokiej obecności, jest niczym odradzanie się na
nowo, i patrzenie na wszystko wciąż świeżymi oczyma.
Pomaga nam to zarówno lepiej zachowywać młodość
fizyczną, jak i uzdrawiać naszą psychikę z
niepotrzebnych bagaży i urazów życiowych.
Wczesne dzieciństwo porównywane jest natomiast do
wiosny. W tradycyjnych Chinach fazę tę nazwano
drewno – drewno, czyli drzewo jest zielone, zaczyna
się intensywnie zielenić na wiosnę i kojarzy się z
szybkim wzrostem, podobnie jak dzieciństwo.
Końcówka okresu dzieciństwa to okres dojrzewania –
przygotowanie do stanie się dorosłym. Jest to niczym
wczesne lato i gorący okres następujący po wiośnie.
Dojrzewanie, adolescencja, to okres nie tylko dużej
aktywności układu hormonalnego, ale także wielkiej
intensywności życia emocjonalnego. Przemianę taką
nazwano ogniem.
W końcu pora na przemianę ziemi – okres bycia
dorosłym. Jest to niczym środek lata i środek dnia.
Dorosłość to w zasadzie główny okres naszego życia.
Dojrzała dorosłość powinna oznaczać stabilność i
zmierzanie w życiu tam, gdzie faktycznie chcemy
zmierzać. Dorosłość powinna cechować się harmonią i
umiejętnością współpracy z naszym otoczeniem i
warunkami, w których żyjemy.
Oczywiście nie jest tak, że będąc dorosłym nie
możemy już doświadczać pasji okresu młodzieńczego,
czy zachwytu nad życiem z okresu dzieciństwa.
Bardziej przypomina to duży okrąg, w którym
zawierają się poprzednie, mniejsze okręgi.
Po prostu dorosłość zostaje wzbogacona o nową
dodatkową cechę, którą jest doznanie harmonii istabilności,
jakie kojarzy nam się z przyjemnym ciepłem późnego
lata.
15 maj 2011
Japońska wiśnia w kraju kwitnącej wiśni
Ciekawostką jest to, że słynna japońska wiśnia w
Japonii nie jest jadalna. Po prostu ta japońska
wiśnia (sakura) kwitnie jedynie dla kwiatów, tworząc
malowniczy krajobraz, nadając scenerii swoisty urok
i piękny zapach. A zatem Japończycy ogólnie nie
znają smaku owoców wiśni, a w sklepach można tam
kupić jedynie bardzo drogie kalifornijskie
czereśnie.
Gdy ponad 10 lat temu spędziłem w Japonii cały rok,
to przyjechałem akurat w okresie kwitnienia wiśni.
Cała wyspa Honsiu była dzięki temu niezwykle malownicza.
Mieszkałem wówczas w Gunma Ken (słowo Ken oznacza:
prefektura, coś jak nasze województwo) nieopodal
dużego miasta Maebashi i mniejszego miasteczka
Numata.
Okolica była bardzo malownicza i górzysta.
Zimą zazwyczaj spadało tam po kilka centymetrów
śniegu. Ale tamten rok był nietypowy: w dniu Wigilii
Bożego Narodzenia w mim ogródku kwitły jeszcze
kwiaty, za to od nocy spadło z metr śniegu, i
codziennie spadało tak dużo jeszcze przez dwa tygodnie. Mówiono,
że to najbardziej śnieżysta zima od siedemdziesięciu
lat. Oczywiście na mnie nie robiło to wrażenia, bo w
Polsce śnieżyste zimy są raczej normalne.
W samym Tokio natomiast, które leży bardziej na
południe, zazwyczaj spada zimą około centymetra
śniegu, który leży tam jedynie przez kilka dni w
roku.
Jednak wiosna była naprawdę urokliwa. Nieco
cieplejsza niż w Polsce, bardzo słoneczna, i do tego
wyspiarski klimat sprawiał, że powietrze wypełniała
odświeżająca morska bryza.
I do tego wszędzie, na każdym skwerku, przy każdej
ulicy - morze kwitnących i pachnących kwiatów sakury
- japońskiej wiśni.
Taka wiosenna świeżość mobilizuje w człowieku
postawę kreatywną i bardziej twórczą.
Podobnie, gdy budzimy się rano, i czujemy energię
wschodzącego słońca i budzącego się dnia. Wówczas
odkrywamy w sobie taką świeżość roślinki w pierwszej
fazie wzrostu, która po prostu pnie się do góry, by
wystrzelić ku słońcu.
I ten element wiosny, nazywany w medycynie chińskiej
drewnem, możemy odkrywać w sobie zawsze -
niezależnie od pory roku, czy naszego wieku.
Ktoś może czuć się zmęczony i wypalony życiowo, gdy
ma lat kilkanaście, czy lat kilkadziesiąt. Ale z
drugie strony - ktoś może odczuwać twórczy i
kreatywny aspekt świadomości mając lat czterdzieści,
sześćdziesiąt, czy np. dziewięćdziesiąt.
Ponieważ jest to jakiś aspekt przemiany
energetycznej, która wydarza się w nas każdego dnia.
Codzienny dobowy rytm przemian jest taki, że sen
jest jak umieranie tego co stare i minione, a
budzenie się rano jest niczym wstawanie do życia
zupełnie od nowa, z umysłem początkującego, z
umysłem dziecka, które zachwyca się wszystkim, co
pojawia się mu przed oczami.
Możemy na nowo dostrzec piękno otaczającej nas
zieleni i kwiatów, na nowo zachwycić się
napotykanymi ludźmi, na nowo poczuć, że cała
przestrzeń wypełniona jest energią życia i harmonii,
energią miłości i obecności.
28 kwiecień
2011r
Wiosna, Wielkanoc i Zmartwychwstanie
Wielkanoc obchodzona jest w pierwszą niedzielę
po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. Dzień
obchodów wyznaczono na soborze nicejskim w 325. W
tym roku Wielkanoc była stosunkowo późno, więc
wiosenna przyroda obudziła się już na dobre.
Mój znajomy, podczas rozmowy telefonicznej, zapytał
mnie co sądzę o Zmartwychwstaniu. Oczywiście to
trudny i dla wielu osób newralgiczny temat.
Osobiście postrzegam Święta Wielkanocne zarówno w
płaszczyźnie religii katolickiej, jak i w
płaszczyźnie uniwersalnej i ponad-religijnej.
Na płaszczyźnie religijnej Wielkanoc uważana jest za
najważniejsze święto katolickie (także w wielu
innych Kościołach chrześcijańskich), korespondujące
z procesem zbawczym.
Na płaszczyźnie bardziej uniwersalnej - istnieje
bardzo duża analogia między religijną ideą
zmartwychwstania, a wiosennym odradzaniem się życia.
Niektórzy zarzucają idei świąt Wielkanocy to, że
nawiązuje ona do przedchrześcijańskich obchodów
wiosny.
Wg mnie to nie jest żadna ich wada. Dobrze, że jakaś
tradycja religijna odnajduje się w jakimś szerszym
kontekście.
Dla mnie dużą zaletą wielu świąt Kościoła jest to,
że nawiązują one do rytmów natury i różnych obchodów
świąt obchodzonych od wieków. Podoba mi się, że
Wielkanoc nawiązuje do cyklów księżyca, do budzenia
się życia ze stanu uśpienia; wyraża odradzanie się
na nowo.
Tajemnicą życia jest doświadczanie przemiany
umierania i odradzania się na nowo - przemiany jaką
zauważamy w rytmie przyrody oraz jakiej doświadczamy
w swoim własnym życiu wewnętrznym.
Dzięki temu, że umiera stara chwila - nowa pojawia
się z całą pełnią swojej świeżości i piękna.
Jeśli chcemy, by nasze życie nie było szare, by nie
popaść w nadmiernie drętwą rutynę, to pozwólmy
starym chwilom umierać i na nowo odkrywać cud
wszechświata w każdym momencie życia. Pozwólmy
umierać naszym smutkom, żalom, złościom i troskom;
niczym niewinne dzieci zauważajmy wzrastające
kwiaty, śpiewające ptaki, wschodzące słońce ie magazynu naszych sił życiowych, jak
ładowanie akumulatora potrzebnego do rozruchu.
W Polsce bardziej znany jest system Tai Chi Chuan,
ale w istocie Qigong i Tai Chi - są
jednym.
Tai Chi rozwinęło się później - właśnie z Qi Gongu.
Tai Chi to po prostu taki Qigong, który ma
zastosowanie zarówno zdrowotne, jak i bojowe. Qi
Gong natomiast przede wszystkim koncentruje się na
zdrowiu i harmonii, chociaż oczywiście ma wartość
bojową, ponieważ wzmacnia nasze ciało ienergię.
Np. słynna Żelazna Koszula - technika, która czyniła
wojowników niepokonanymi, to wprowadzenie do
zewnętrznej sztuki walki elementów wewnętrznych,
czyli Qigongu. Na wydechu napinasz świadomie swoją
tkankę mięśniową, z jednoczesnym wysyłaniem Chi w
tym kierunku.
Czyli to trochę jak metoda Jacobsona, wykorzystana w
specyficzny sposób (bojowo, lecz z dużą
samoświadomością i relaksem).
Ale, ogólnie mówiąc, ruchy Qigong'u są prostsze,
ponieważ koncentrują się na kultywowaniu sił
życiowych i harmonii w ciele, podczas gdy ruchy Tai
Chi są nieco bardziej "taneczne" i "teatralne",
ponieważ służą zarówno wytworzeniu przepływu energii
Chi, jak i jednocześnie są blokami i atakami sztuki
walki.
Kiedy około 20 lat temu przebywałem na Tajwanie, to
poszukując tam w różnych świątyniach jakiegoś
inspirującego mistrza duchowego, zetknąłem się
właśnie z imponującym i wielkim (choć jednocześnie
bardzo skromnym i prostolinijnym) mistrzem Qi Gong.
Przyjeżdżał on raz w tygodniu do pewnej świątyni,
aby dzielić się tam wiedzą i umiejętnościami z
mnichami praktykującymi Zen.
Na co dzień mieszkał w Tajpej, stolicy i największym
mieście Tajwanu, razem ze swoja żoną isynem.
Żona i syn także zajmowali się QiGongiem. Mistrz
prowadził u siebie w mieszkaniu grupy QiGongu, a
także gabinet akupunktury. Jego nauczyciel pochodził
zHongkongu.
Ów mistrz Qi Gongu był naprawdę imponujący i
inspirujący, nie tylko świetnie orientował się i
czuł przepływ energii życiowej w ciele człowieka,
ale także odkrył w QiGongu potężne narzędzie do
osiągania duchowego wglądu. Uważał, że odkrycie
świata Chi, jest tym samym co odkrycie ostatecznej
Pustki w oświeconych naukach buddyjskich. Innymi
słowy - faktycznie emanował imponującą,
harmonizującą i oświecającą energią (ciała i ducha).
Potem po latach zetknąłem się jeszcze z inną linią
QiGongu, wywodzącą się z okolic Shaolin - Dżun Juań,
nauczany przez mistrza Sjui Min Tan'a. Jest on (ten
styl) bardziej relaksacyjny ikontemplacyjny
i obecnie więcej na nim bazuję, niż na tym
pierwszym.
Jednak każdy Qi Gong to po prostu pewien chiński
(staro-chiński) sposób przekazywania jogi, zasad
harmonii i zdrowia, zasad życia.
Ostatnio (26-27 marzec 2011) poprowadziłem w
Warszawie warsztat, który jednocześnie przybliżał
podstawy Qi Gong, jak i podstawy Shiatsu. Co ciekawe
- była to moja propozycja z cyklu: pogłębianie
technik relaksacji i harmonii.
Oczywiście zarówno Qigong, jak i Shiatsu (japoński
masaż punktowy) mają ogromną wartość relaksacyjną i
regenerującą dla człowieka. W sumie obie metody
opierają się na prostocie, naturalności oraz
pogłębionym i bardziej świadomym czuciu swojego
ciała.
Qi Gong zasadniczo służy harmonizowaniu i
wzmacnianiu siebie, chociaż bywa wykorzystywany jako
metoda leczenia kogoś;
natomiast Shiatsu zasadniczo służy relaksowaniu i
harmonizowaniu kogoś, choć jednocześnie działa
harmonizująco na terapeutę, jak i można jego
elementy stosować na samym sobie.
Dlatego oba te podejścia wg mnie znakomicie się
uzupełniają.
Zauważyłem to jakiś czas temu na
otwartych dniach jogi w Rzeszowie:
pierwszego dnia prowadziłem grupę jedynie samego Qi
Gongu, a drugiego dnia - osoby najpierw poćwiczyły
godzinkę Shiatsu, a potem godzinkę Qi Gong.
Zauważyłem, że w tym drugim przypadku (dzięki
rozluźnieniu podstawowych napięć wciele
poprzez Shiatsu) uczestnicy szybciej i łatwiej
weszli w odczuwanie ćwiczeń Qi Gong.
3 kwiecień 2011
Kontynuacja mojego Bloga
Kilka osób prosiło mnie ostatnio w Warszawie (podczas
jednego z kursów), bym bardziej regularnie dokonywał
wpisów na swoim Blogu.
Po namyśle -
przyznałem im rację.
Spróbuję nieco częściej dokonywać uaktualnień. Może
mieć to wartość dla Czytelników i dla mnie, jako
autora - może to inspirować do bardziej świadomego,
skupionego i głębokiego postrzegania rzeczywistości.
Wspólnie jest trochę łatwiej osiągać dobrą
jakość i wewnętrzną harmonię - umysły ze sobą
rezonują, tworząc silniejsze pola świadomości.
A zatem - zapraszam tutaj częściej.
Jeżeli faktycznie uważacie, że warto częściej
uaktualniać tego Bloga
- napiszcie do mnie maila:
info@seremet.org
21 wrzesień
2010
Kiental
w Szwajcarii i Shiatsu oraz świeże pieczywo ze starego chleba
Czasami, gdy mam stary chleb lub lekko czerstwe bułki, to odgrzewam
je w piekarniku- dodając nieco wody (np. w foremce
ustawionej na dole). Dzięki temu pieczywo staje się
na nowo bardzo świeże - smakuje i pachnie
niczym dopiero co upieczone.
Metodę tę polecił mi pewien znajomy z Kanady, w
czasie gdy przebywałem pierwszym razem 3 miesiące
w Kiental w Szwajcarii.
International Macrobiotic Institute w Kiental prowadził
i prowadzi najróżniejsze szkolenia związane z
medycyną holistyczną, m.in. innymi są oni bardzo
dobrym Centrum Shiatsu w Europie.
Gdy dawno temu po raz pierwszy przyjechałem do
Kiental, to miałem początkowo nieco sceptyczny
stosunek do tego miejsca - tzn. do Europejczyków i metod rozwoju nauczanych
w Europie Zachodniej.
Oczywiście sam też jestem Europejczykiem, ale wówczas
bardzo fascynowały mnie zdobycze Azji.
No i Shiatsu oczywiście też ma silne korzenie
azjatyckie (jest połączeniem współczesnej medycyny
zachodniej z tradycyjną medycyną chińską, które
rozwinęło się w Japonii), ale nauczano go w
Szwajcarii.
Ja natomiast byłem wówczas po dosyć intensywnym
treningu duchowym w świątyniach koreańskich (Korea
Pd. - oczywiście).
Jednak ostatecznie całkowicie zmieniłem swoją oceną
społeczeństw zachodnich i ich profesjonalności. Po
pierwsze Kiental zachwycił mnie swoją organizacją
pracy (wówczas zarówno tam pracowałem i jak i trochę
uczyłem się niektórych metod).
Po drugie, gdy już w końcu rozpocząłem intensywne
uczenie się Shiatsu w Kiental, odkryłem że podchodzą
oni bardzo profesjonalnie i rzetelnie do procesu
uczenia i nauczania. Nacisk położony jest na biegłość
praktyczną w danej metodzie.
Tak więc szkoła Shiatsu w Kiental była dla mnie
fajnym podsumowaniem mojego wieloletniego
zainteresowania terapią poprzez ciało, a także
mojego zainteresowania meridianami i punktami
akupunktury. Samo słowo Shiatsu z japońskiego
oznacza "uzdrawiający ucisk dłonią" i
niekiedy na angielski ludzie tłumaczą to w rodzaju
"touch for health" (dotyk dla zdrowia).
Jest to zatem zasadniczo: japoński uciskowy masaż
punktowy - jednak nie do końca.
Po pierwsze w Shiatsu stosuje się nie tylko uciski dłonią
(głównie kciukiem, lub całą dłonią), ale także
łokciem, kolanem, czy stopą. Poza tym w Shiatsu, oprócz
nacisku, stosuje się także rozciągania, rotacje (kręcenia)
w stawach, czy pulsację tkanki.
Jest to (shiatsu) bardzo fajny rodzaj terapii -
oddziałuje na tkanki, odmładza je i ożywia, działa
przeciwbólowo, a także równoważy emocje, odpręża
i odstresowuje, dodaje sił do sprawnego
funckcjonowania w codzienności.
2 wrzesień
2010
Warsztat
Potencjału Umysłu i Relaksacji
Poprowadziłem ostatnio w Warszawie (28-29 sierpień)
warsztat na temat rozwijania
potencjału umysłu oraz podstawowych i zaawansowanych
technik relaksacji.
Było sympatycznie.
Chciałbym prowadzić w miarę regularnie spotkania o
takiej tematyce. Warsztaty są bardzo atrakcyjne
finansowo, tzn. mam na myśli, że cena jest
zdecydowanie promocyjna.
W międzyczasie odbędzie się taki warsztat w
Rzeszowie (początek października),
a w dniach 22-23
styczeń 2011
zaplanowany jest kolejny taki warsztat w
Warszawie.
Warsztat "Relaksacja i potencjał umysłu" z
jednej strony jest odpowiedzią na zainteresowanie
uczestników mailowego kursu relaksacji (zob. tutaj)
na potrzebę spotkania się z innymi uczestnikami i
prowadzącym, a z drugiej strony - idzie trochę dalej
niż tematyka kursu.
Chodzi mi nie tylko o to, aby inni uczestnicy mogli się
ze sobą spotkać i poznać osobiście osobę prowadzącą,
ale także o to, by mogli jeszcze raz uporządkować
całą tematykę i poznać zagadnienia uzupełniające.
Ponadto zawsze można - poprzez pytania i odpowiedzi -
zwrócić
uwagę na jakieś inne ważne zagadnienia, które
pojawiają się indywidualnie, zależnie od danego
przypadku.
Przed warsztatem ktoś pytał, czy będzie to jedynie
wykład teoretyczny, czy będą to jakieś ćwiczenia
praktyczne? Oczywiście jest to przewaga praktyki z
niezbędnym minimum teorii.
Kto przybył na ten warsztat? Bardzo rożne osoby - była
duża rozpiętość uczestników. Np. był pewien młody
student psychologii i była pani zajmująca się
zawodowo psychoterapią, jak również były osoby po
prostu poszukujące harmonii, interesujące się
autoterapią, bądź też osoby interesujące się
rozwojem duchowym.
Były też dwie panie związane z kosmetyką i mające
na co dzień kontakt z klientem oraz osoby nie zajmujące
się zawodowo żadna terapią, a po prostu pragnące
lepiej zrozumieć siebie.
Wydaje mi się, że połączenie formy "możliwości
wzajemnego spotkania się" z formą
"warsztatową", która dodatkowo pogłębia
tematykę, jest optymalne i najbardziej ludziom
odpowiada.
23 sierpień
2010
lato
- trochę słońca, trochę powodzi
W tym roku postanowiłem spędzić wakacyjny urlop w
Polsce. Jest przecież u nas wiele pięknych miejsc. W
zasadzie jakość wypoczynku nie zależy od miejsca,
co raczej od naszej wewnętrznej postawy. Np. las -
zależnie od stanu ducha - może wydać się czarującym
i baśniowym miejscem, a innym razem jedynie zbiorem
konarów i gałęzi, w którym nie ma kawiarni i
wygodnych chodników.
Tak samo jest z każdą uliczką, kawiarnią, miastem,
czy czymkolwiek. Jeśli nie potrafimy odpoczywać, to
nigdzie tak naprawdę nie odpoczniemy. A jeśli
potrafimy - to wypoczniemy w prawie każdym
miejscu.
Na urlopie jest trochę więcej czasu dla siebie, możemy
wyskoczyć z jakiegoś sztywnego schematu w rozkładzie
dnia. Dobrzej jest też zmienić trochę otoczenie -
np. wyjechać na wieś, gdy mieszkamy w mieście, czy
tez odwiedzić znajomych w mieście, gdy mieszkamy na
wsi.
Zmiana państwa tez jest interesująca, tylko że wówczas
musimy zużyć trochę energii, by odnaleźć się w
zupełnie innym państwie, czy przestawić się na
zupełnie inną dietę.
Np. czytałem kiedyś o paradoksie wczasów
wypoczynkowych dla górników. Gdy górnicy przyjeżdżali
nad morze, to przez 2 tygodnie ich organizmy
przystosowywały się do czystego powietrza. W tym
czasie czuli się trochę słabo.
Gdy już się zaadoptowali, to wracali do siebie, bo
kończył się im urlop, i przez następne 2 tygodnie
na nowo przystosowywali się do przemysłowego
powietrza na Śląsku. Być może obecnie Śląsk jest
już bardziej czysty i problem jest mniejszy.
Tego roku było w Polsce szczególnie dużo nieszczęść
- najpierw tragedia samolotu prezydenckiego, a potem
kilka powodzi jednego lata. Oczywiście szczerze współczuję
wszystkim, którzy ucierpieli.
Gdy myślę o tych wszystkich trudnych sytuacjach,
jakich doświadczyli niektórzy, to przychodzi mi na
myśl jedna bardzo ważna życiowa zasada: musimy
nauczyć się wykorzystywać także trudne sytuacje do
własnego rozwoju.
Gdy jesteśmy nastawieni na rozwój, to łatwiej
przychodzi nam akceptować to, co niesie życie,
ponieważ przekraczamy kurczowe trzymanie się
przyjemności.
Trudne sytuacje maja to do siebie, że nie są
przyjemne - konfrontują nas z wypartym lękiem i poczuciem
bezradności.
Jeśli naszym celem jest przyjemność, to trudna
sytuacje jest tylko i wyłącznie nieszczęściem. Jeśli
naszym celem jest rozwój, to trudna sytuacja, pomimo
tego, że jest zazwyczaj nieprzyjemna, może wyzwolić
w nas nowe siły i nową motywację do postępu.
Kiedyś czytałem o tego typu zasadzie, o tym, że jeśli
się rozwijamy, to zarówno przyjemne, jak i nieprzyjemne
sytuacje są OK;
gdy się nie rozwijamy, to miłe i łatwe okoliczności
mogą nas rozleniwiać, a trudne sytuacje motywują
nas i zmuszają do szukania wyjścia i pójścia do
przodu.
Kilka lat temu miałem tego typu doświadczenie.
Nieodpowiedzialność mojego znajomego i współpracownika
naraziła mnie na duże straty majątkowe. Powstał
poważny problem.
Jednak w końcowym rozrachunku sytuacja ta pchnęła
moje życie w dobrą stronę, ponieważ wyzwoliła
ukryte pokłady energii. Po jakimś czasie, gdy
przekroczyłem psychicznie tę sytuację - odkryłem,
że dużo zyskałem z tej trudnej sytuacji -
przyspieszyła ona w jakimś stopniu mój rozwój i pomogła
jeszcze lepiej funkcjonować.
Oczywiście życzę wszystkim tylko samych pomyślnych
splotów sytuacji i pogodnych chwil w życiu, ale gdy
juz dopadnie nas coś trudnego - wykorzystajmy to do własnego
rozwoju.
21
marzec
2010
wiosna,
odrodzenie życia i przejrzysta świadomość
Wiosenne odrodzenie w coraz bardziej ciepłych
promieniach słońca.
Od dziecka zawsze lubiłem zbliżającą się wiosnę
- napawała mnie radością i twórczym entuzjazmem.
Jednak zimę lubiłem również; sanki, bałwan, śnieżki
- większość dzieci kocha coś takiego.
W poprzednim poście wspomniałem, że na relaksację
zapatruję się podobnie, jak na zimę. W cyklu
rocznym zima jest pewnym okresem spoczynku i
spojrzeniem do wewnątrz. Dzięki istnieniu zimy
wiosna staje się piękniejsza i bardziej
atrakcyjna.
Podobnie relaksacja - jest krótką chwilą przerwy i
spoczynku, by móc bardziej spojrzeć do wewnątrz i
odbudować swoje siły. Relaksacja jest trochę jak
sen, ale w czasie snu jesteśmy zazwyczaj całkowicie
nieświadomi; w stanie relaksu procesy odbudowy sił
życiowych wykonujemy bardziej świadomie i
kierunkowo.
Relaksacja dopełnia zatem zarówno nasz sen, jak i
nasze funkcjonowanie. Dopełnia sen, ponieważ dzięki
niej możemy o dowolnej porze dnia wykorzystać
regeneracyjne mechanizmu i walory snu (bez zasypiania,
a jedynie poprzez chwilowe zwolnienie rytmu fal mózgowych),
a także pozwala "zabrać" do dziennej
aktywności i czuwania twórczy i kreatywny mechanizm
snu.
Jest natomiast dopełnieniem naszego funkcjonowania w
ciągu dnia, ponieważ dzięki mechanizmom relaksacji,
jakość naszego funkcjonowania znacznie się podnosi.
Gdy mamy w sobie więcej sił i kreatywności -
funkcjonujemy sprawniej i z wyższym poziomem jakości.
Tak więc zrelaksowanie się w ciągu dnia może być
dla nas niczym krótki okres zimy, po którym
przychodzi wspaniały cud wiosny - po zrelaksowaniu się
i zregenerowaniu, jesteśmy w stanie w ciągu dnia
przejawiać świeżość postrzegania i działania.
Pamiętam, że zacząłem interesować się relaksacją
jeszcze w szkole średniej, a było to za sprawą
programu o pozytywnym działaniu jogi, jaki obejrzałem
jeszcze w szkole podstawowej.
W tamtych czasach nie było raczej przysłowiowego
"polowania na czarownice".
Obowiązującą doktryną był marksizm, ale od czasu
do czasu coś głębszego przedostało się do mediów,
w imię badań naukowych i poznawania rzeczywistości.
Myślę, że były to dobre czasy dla Kościoła,
ponieważ przejawiał on wtedy ogromną szczerość.
Np. mój ksiądz na religii wypowiadał się wówczas,
że bardzo ceni sobie potencjalnego oddanego marksistę,
który głęboko wierzy w to, co robi. oczywiście z
jeszcze większym uznaniem wypowiadał się o
mistykach z różnych kultur, czy to np. o Gandhim,
czy np. o Buddzie.
Oczywiście mówił o tym, o czym słyszał, bo za
bardzo nie orientował się np. w nauczaniu powiedzmy:
Lao Tsy, Aurobindo, czy Ramany Maharisziego itd. Ale
chodziło o ogólną postawę - szacunek wobec
szczerego poszukiwania wartości, szacunek wobec
rozwijania się itd.
Dzisiaj to trochę bardziej przypomina ostrą
konkurencję i walkę na rynku paliwowym.
A przecież najważniejsi są ludzi - ich rozwój i
ich dobro. Biznes powinien być bardziej przy okazji -
powinien wynikać z dobrej jakości.
W każdym razie, gdy w podstawówce zobaczyłem
obszerny blok programowy o jodze (nie tylko o asanach,
czy diecie, ale także o medytacji), to niesamowicie
mocno zainteresował mnie temat poszerzonych stanów
świadomości. Stąd też, gdy w szkole średniej
dotarłem do jakichś materiałów na temat relaksacji
- z wielką pasją wszedłem w ten temat.
Ciekawostką było także to, że wpadła mi w ręce wówczas
(bardzo trudna do zdobycia) pozycja o technikach
medytacji w jodze - dotarła do mnie od koleżanki, która
dostała ją od poszukującego księdza (polscy księża
podchodzili wówczas trochę inaczej do duchowości -
mniej politycznie, a bardziej ze szczerością).
Co wówczas odkryłem? Odkryłem, że faktycznie
istnieją w naszym zasięgu poszerzone i bardzo wartościowe
stany świadomości, które bardzo zbliżają nas do
naszej duszy, do naszego wnętrza, a jednocześnie
pomagają nam twórczo wykorzystywać podświadomość.
Najpierw odkryłem, że te poszerzone stany świadomości,
pełne poczucia sensu i wewnętrznego światła - są
bardzo blisko. Można do nich dotrzeć stosunkowo
szybko, a nie po latach jakiegoś mozolnego
wyrzeczenia.
Oczywiście nie przekreśla to wartości czyichś lat
wyrzeczeń. Chodzi raczej o to, że nie powinniśmy się
paraliżować myślą, że dotarcie do naszego wnętrzna
jest zbyt trudne.
Dugą rzeczą, którą następnie odkryłem to fakt,
że odkrywanie wnętrza bardzo pomaga w funkcjonowaniu
na zewnątrz - w życiu codziennym i w świecie, który
nas otacza.
Odkrywanie wnętrza to przecież nie tylko jakieś
pozytywne emocjonalne uniesienia - to także coraz
bardziej jasna i przejrzysta świadomość, coraz większa
harmonia i komunikacja pomiędzy ciałem, emocjami,
umysłem i intuicją.
Dzięki świadomym operowaniu "zimą"
(spokojną kontemplacją i skupieniem), w naszym życiu
pojawia się coraz więcej "wiosny" (twórczego
rozwoju, kreatywności i mocy życia).
11 marzec
2010
koniec
zimy - przejście z kontemplacji do działania
Wiosna co roku przynosi nowe odrodzenie życia, po
kontemplacyjnej zimie.
Dawni Chińczycy zwracali dużą uwagę na rytmy
przyrody, odnajdując w niej analogiczny rytm i sens,
jak w życiu człowieka.
Zima - żywioł wody - to w tradycyjnych Chinach śmierć
i narodzenie; wiosna natomiast porównywana była do
niemowlęctwa i dzieciństwa.
A zatem zima to kontemplacją, spoczynek, druga strona
medalu aktywności.
Życie nabiera uroku, dzięki zimie, ponieważ potem
każda wiosna może na nowo ukazać swoją cudowność
odrodzenia.
W naszym klimacie zima jest często biała, pełna śniegu,
niekiedy mroźna. Ta biel nasila odczucie
kontemplacji, zadumy i zatrzymania się; kojarzy się
z oczyszczeniem po całorocznej aktywności.
W danych czasach rolnicy, po zakończeniu sezonu prac
polowych, zimą mogli spotykać się w domu -
rozmawiając, omawiając swoje przemyślenia i nowe
plany, a gospodynie konwersując przędły wspólnie płótna.
Czyli zima to pewne zwrócenie się do wewnątrz, po
to by na nowo mieć dużo sił do działania w świecie
zewnętrznym.
Podobnie jest w naszym życiu codziennym i dobowym
rytmie człowieka. Sen jest niczym zima, jest
spoczynkiem, odpoczynkiem i zgromadzeniem nowych sił.
Dzięki niemu na nowo budzimy się pełni świeżości.
Bez snu nie potrafilibyśmy funkcjonować - nasz mózg
bardzo szybko utraciłby zdolność do przetwarzania
danych, gdyby nie okresy jego oczyszczania i
resetowania wewnętrznych napięć.
Tak więc w rytmie rocznym mamy zimy, dzięki którym
na nowo co roku podziwiamy zieleń i cud wiosny, a w
rytmie dobowym mamy sen, bez którego nasza sprawność
życiowa bardzo szybko straciłaby swój dynamizm i
skuteczność.
Niekiedy jednak sen nie jest czynnikiem w pełni
wystarczającym, abyśmy całkowicie odreagowali zmęczenie
i napięcia dnia codziennego. czasami potrzebujemy
nauczyć się relaksacji.
Relaksacja jest także niczym zima w naszym rocznym
rytmie przyrody - jest zwróceniem się do wewnątrz,
aby potem na nowo bardziej świadomie funkcjonować na
zewnątrz.
Relaksacja jest świadomym posługiwaniem się
naturalnymi mechanizmami pracy mózgu.
Pozwala nam to z jednej strony odreagować napięcia i
zgromadzić nowe siły do życia, a z drugiej strony
uczy nas funkcjonować tak, by mniej wypalać się, a
mimo to osiągać lepsze rezultaty.
Zrelaksowany umysł jest bardziej twórczy od
zestresowanego, ponieważ mamy wówczas większy dostęp
do swojej wyobraźni. Logika połączona z twórczą
wyobraźnią funkcjonuje znacznie lepiej, niż samotna
logika oparta na żmudnym staraniu się podbudowanym
poczuciem bezsilności.
27 luty
2010
bezsenność,
sny i psychoterapia
Sen zajmuje bardzo dużą część naszego życia
(zazwyczaj około 1/3, 1/4 życia).
Warto zatem ten czas dobrze wykorzystać.
Po pierwsze sen jest bardzo istotny dla naszego
funkcjonowania, ponieważ podczas snu odpoczywamy i
regenerujemy się. Tkanka nerwowa potrzebuje snu, aby
wrócić do swojej sprawności i elastyczności - mózg
musi przełączyć się z częstotliwości beta
(szybka częstotliwość) do delta (wolna częstotliwość
- występuje podczas fazy snu bez marzeń sennych i podczas
bardzo głębokich faz medytacji).
Po drugie sen i marzenia senne mają także znaczenie
dla naszej psychiki - zwracał na to uwagę m.in.
Freud w swojej metodzie analizy zawartości snów. Ale
tego typu traktowanie snów (jako mających znaczenie
dla naszej psychiki) możemy spotkać w wielu
kulturach (np. w jodze tybetańskiej, czy u Aborygenów).
Problem z bezsennością.
Ogólnie osoby mające problemy z zaśnięciem mogą
wykorzystać fakt, że zwolnienie częstotliwości
beta do alfa dokonuje się poprzez monotonny
rytm.
Np. wykonywanie około 100 razy ćwiczenia kołyska
(znanego z hatha jogi i lekcji WF-u) wprowadza
organizm w spowolnienie rytmów mózgu.
Podobnie mogą działać inne wewnętrzne działania:
rytmiczna autosugestia w treningu autogennym (gdy
powtarzamy cyklicznie "moja ręka jest ciężka"
itd.), swobodne i płynne odliczanie (płynne liczenie
rytmu oddechu, podczas relaksacji oddechem), czy
odliczanie wsteczne od 100-1.
Dlatego bardzo efektywną metodą był stary domowy
sposób - liczenie baranków.
Warto sobie uświadomić, że już samo zrelaksowanie
się przed zaśnięciem może pomóc nam bardziej
efektywnie wypoczywać podczas snu, ponieważ mózg
bardziej płynnie i głęboko wchodzi wówczas w częstotliwości
alfa i theta.
Ciekawy sposób na twórcze wykorzystanie okresu snu
proponuje autorka "Dzieci Indygo" - Doreen
Virtue; proponuje by w momencie zasypiania zwrócić
się do aniołów i istot duchowych z intencją, by
sen działał oczyszczająco na psychikę, by pomógł
oczyścić wewnętrzne bloki, które nas ograniczają i
lęki, które nas krępują. Tego typu podejście
(zbliżone - w znaczeniu wyrażania intencji przed zaśnięciem)
spotkać możemy w wielu systemach rozwoju.
Zapisywanie snów
Spory czas temu, gdy zaczynałem interesować się
psychoterapią i metodami wewnętrznego rozwoju,
stosowałem taką prostą metodę poprawiania kontaktu
ze sobą: zapisywanie snów do zeszytu. Stosowałem tę
metodę przez kilka miesięcy i pamiętam, że działała
ona na mnie bardzo rozwojowo - odczuwałem więcej
harmonii w ciągu dnia, bardziej kontaktowałem się z
emocjami i wyobraźnią, byłem spokojniejszy, a moje
sny stały się bardziej barwne, klimatyczne i
klarowne.
W metodzie tej nie chodzi jednak o to, czy sny mają
jakieś znaczenie, lub czy wyrażają nasze problemy,
lub też czy mają jakieś znaczenie wewnętrznego wglądu,
czy np. proroctwa.
Na pewno mogą być bardzo różne sny. Niektórzy np.
wyrażają pogląd, że gdy śni nam się, że ktoś
umiera, to może oznaczać to, że będzie długo żył.
Trudno powiedzieć, ale istotne jest to, że sen nie
musi oznaczać dosłownie tego, co widzimy.
Jednak w metodzie zapisywania snów chodzi o coś
jeszcze innego; chodzi o to, że poprzez lepsze
otworzenie się na sam fakt śnienia - w jakimś
stopniu możemy także bardziej otworzyć się na siebie, a
poprzez to odczuwać w codzienności więcej relaksu i
harmonii. Nie jest tutaj aż tak ważne, co się nam
śniło.
Możemy wziąć sobie jakiś zeszyt z długopisem i położyć
go gdzieś w pobliżu łóżka.
Wówczas rano, bezpośrednio po przebudzeniu, skupiamy
się przez chwilę na treści snu i go zapisujemy.
Niekiedy możemy nawet zbudzić się w nocy, pamiętać
sen i go zapisać.
Z kolei, aby łatwiej sen zapamiętać, można odpowiednio
nastawić się w chwili zasypiania, np. poprzez
afirmację "będę pamiętał swój sen i zapisze
go po przebudzeniu".
Efektem czegoś takiego (zapisywania i uświadamiania
sobie śnionych treści) jest stan większej harmonii
i relaksu na jawie. Jest tak dlatego, że sen dzieje
się na częstotliwości mózgowej theta. Jeżeli do
codziennej aktywności beta wprowadzamy więcej częstotliwości
alfa i theta, to mamy wówczas poczucie szerszej i pełniejszej
świadomości, poczucie większej harmonii, relaksu i wewnętrznej
życzliwości, większej akceptacji wobec siebie i świata.
Dzięki temu lepiej odczuwamy wewnętrzną przestrzeń naszej świadomości,
w której pojawiają się treści naszego umysłu i
psychiki.