Świadomość.
Wielu autorów (szczególnie znany terapeuta Frankl)
uważa, że największym problemem współczesności
jest zjawisko powszechnej utraty sensu życia.
Zasadniczo można powiedzieć, że warunki bytowe społeczeństw
zachodnich poprawiły się na przestrzeni ostatnich
stu lat (pominąwszy skażenie środowiska), jednak w
ślad za tym nie poszedł wzrost powszechnej szczęśliwości.
Wynika to właśnie z braku równowagi i proporcji
pomiędzy rozwojem cywilizacyjnym, a wewnętrzną
potrzebą człowieka, by mieć poczucie sensu i wartości
swego życia.
Gdyby rozwój technologiczny i rozwój wewnętrznych
ludzkich jakości toczyły się równolegle, to właśnie
wtedy mielibyśmy zauważalny wzrost powszechnej szczęśliwości.
Z mojego punktu widzenia poczucie głębokiej wartości
naszego życia, wysokiej jego jakości oraz poczucie
sensu i jakości istnienia, pochodzą z prostego
faktu, a mianowicie z doświadczenia "kim
jestem".
Jeśli bliżej badamy to doświadczenie i ten
podstawowy dla naszego życia fakt, to odkrywamy, że
jesteśmy świadomością istniejącą w oceanie świadomości.
I wtedy wszystko nabiera głębokiego sensu, a nasze
życie staje się bardziej naturalne i pogodne. Nasze
relacje z innymi ludźmi stają się bardziej ufne,
harmonijne, wolne od paraliżującego oczekiwania i
frustracji.
Niezależnie od tego czy do badania swojego odczucia
"czym jestem" używamy jakiegoś starożytnego
systemu mistycznego (typu: joga, zen, tantra, kabała,
czy jeszcze cos innego), czy też pogłębiamy swoje
odczucie "jestem" poprzez zagłębianie się
w techniki relaksacji - możemy dojść do zbliżonych
rezultatów - naturalnego i głębokiego odczucia, że
jesteśmy świadomością, żyjącą w oceanie świadomości.
Wtedy doznanie to rzuca rozświetlające światło -
nadające nam poczucie sensu - zarówno na naszą pracę
codzienną, jak i codzienne relacje z najbliższymi,
jak i na każdą inną naszą aktywność.
Rozmawiałem dzisiaj ze znajomą (Anią), która jest
po malarstwie, ale od wielu lat mieszka w Anglii. Po
wielu różnych okresach i perypetiach - jest w końcu
bliżej tego, co chciałaby robić. Oprócz pracy
zawodowej podjęła studia podyplomowe z obszaru
artoterapii. Jestem pod wrażeniem stopnia, w jakim
wgryzła się w język angielski.
Przypomina mi to moją konfrontację z niemieckim -
miałem kiedyś taki okres w życiu, że poczułem
spontaniczną potrzebę zagłębienia się w język
niemiecki - i w sumie po paru miesiącach specjalnego
sposobu uczenia się (wcześniej uczyłem się go ze 3
lata w szkole - ale bez specjalnych rezultatów),
zdarzyło mi się w Niemczech, że Niemcy nie
rozpoznawali, ze jestem obcokrajowcem.
Nachodzi mnie, by zastosować te procedurę do języka
angielskiego.
13 czerwca 2008
Japonia
i codzienność.
Ostatnio poprowadziłem warsztaty na temat terapii
Shiatsu i pracy z ciałem. Było to o tyle niezwykle,
że w sumie były to pierwsze od wielu lat takie
formalne warsztaty, które poprowadziłem w moim mieście
rodzinnym - Rzeszowie.
Dawniej prowadziłem tutaj takie bardziej nieformalne
spotkania oraz działam regularnie w grupie Qi Gong,
w której spotykamy się raz na tydzień
(na marginesie - spotkania te są dla mnie bardzo
wartościowe i pomagają mi stabilnie rozwijać swoją
energię).
Jednak od paru lat prowadzę w Polsce różne
warsztaty, jednak dopiero ostatnio przyszło mi do głowy
by zorganizować je w swoim mieście rodzinnym.
Warsztaty były bardzo sympatyczne i udane - co
potwierdzili uczestnicy. Shiatsu jest użyteczne dla
zdrowia, jak i bardzo mocno przekształca nasze emocje
- z poziomu napięcia, frustracji , lęku i niewiary w
siebie - w emocje i postawy bardziej dojrzałe -
takie jak np. większa ufność w swoje możliwości,
większa otwartość na innych ludzi, życzliwość,
harmonia, kreatywność.
Shiatsu wywodzi się z Japonii, choć bazuje na dużo
starszym masażu chińskim.
Przy okazji przypomniał mi się pobyt w Japonii. Japończycy
(zasadniczo, bo jednak każdy człowiek jest inny) mają
bardzo dużą zdolność do mobilizacji, skupienia i
koncentracji, a jednocześnie - jako dopełnienie tej
umiejętności - potrafią się doskonale wyłączyć
i zregenerować.
Shaitsu kojarzy mi się zatem z taką paradoksalną
genialnością Japończyków - równowagą układu
pobudzenia (adrenalicznego) i układu regeneracji
(parasympatycznego) - praktyczną życiową dojrzałością.
Będąc w Japonii miałem okazje poznać zarówno
trochę nowoczesnego oblicza tego kraju, jak i trochę
bardzo starej mądrości. Interesująca jest np.
tradycja kąpieli - kąpiele służą tam nie tyle do
mycia się, co do relaksacji w ciepłej wodzie.
Przed kąpielą Japończycy zazwyczaj myją się, a
potem wchodzą do wanny wygrzewać się i relaksować.
Często są to bardzo duże wanny i nalana ciepła
woda służy po kolei wszystkim domownikom - tak jak u
nas basen - stąd też zalecenie, by wcześniej się
umyć.
Kiedy poznałem kilku sympatyków dawnych zwyczajów
Japonii w Wakayamie, to jeden z nich stosował taką
specjalną wannę do kąpieli, pod która bezpośredni
palił ogień, a drugi z kolei miał wannę połączoną
specjalną metalową rurką z sąsiednim
pomieszczeniem - i tam palił ogień, tak że woda cały
czas krążyła i przynosiła ciepło. Do tego stosował
jeszcze zioła.
Oczywiście obaj zaproponowali mi bezpośrednie
poznanie tego sposobu relaksu. Kąpiel była znakomita
:-)
7 czerwca 2008
Fascynacja
światem.
Niektóre szkoły mistyczne mówią o porzuceniu świata,
jako czegoś będącego iluzją, a niektóre mówią o
byciu w nim na 100 %.
W obu przypadkach chodzi o coś pokrewnego.
Aby naprawdę dostrzegać unikalne piękno świata i
dostrzegać głębie i unikalność każdej chwili,
musimy oprzeć się na samym sobie - rozwinąć wiarę
w siebie, wewnętrzne osadzenie i zdolność do
radzenia sobie w każdej sytuacji.
Kiedy już rozwinęliśmy tę większą wiarę w
siebie, to siłą rzeczy nie traktujemy świata tak
bardzo dosłownie, ale mamy do niego pewien zdrowy
dystans.
Z kolei dzięki temu zdrowemu dystansowi do świata i
toczących się wydarzeń - przestaje nas to wszystko
przerażać, niepokoić i denerwować. I właśnie
wtedy jesteśmy w stanie dostrzegać piękno świata,
fascynować się niepowtarzalnym urokiem zachodu słońca,
śpiewu ptaka, rozmowy z przyjacielem, czy wykonywanej
przez nas pracy.
Tak więc choć na pierwszy rzut oka porzucenie świata
jako iluzji oraz fascynacja światem - wydają się
sobie przeciwstawne, to w istocie oznaczają coś
pokrewnego.
Świat jest iluzją w tym sensie, że jest wynikiem
naszej własnej percepcji - każdy dostrzega otaczającą
rzeczywistość nieco odmiennie - inaczej widzimy
rzeczy, gdy jesteśmy wypoczęci, pogodni i szczęśliwi,
a inaczej gdy "mamy wszystkiego dosyć", czy
gdy jesteśmy przerażeni i zdenerwowani.
Ostatnio rozmawiałem z przyjacielem, którego nie
widziałem wiele lat, a który ostatnio pojechał na 3
miesiące do Meksyku, Argentyny i na Margarittę.
Był m.in. na takim mistyczno-medytacyjnym spotkaniu,
że na plaży oceanu, popłynęli sobie dużą grupą
kilkaset metrów od brzegu i leżąc na plecach
medytowali. Wspólnie z mistrzem dzogczen Namkhai
Norbu wykonali w ten sposób Pieśń Wadżry - praktykę
kontemplacji.
Myślę, że takie zdarzenie obrazuje mistyczne piękno
świata i unikalną głębię każdej chwili. Sądzę,
że powinniśmy w ten sposób dostrzegać głębię
wszędzie - gdziekolwiek gdzie jesteśmy.
1 czerwca 2008
Cykle
życia.
W naszym własnym życiu i w rytmie kosmosy, który
nas otacza, a którego jesteśmy częścią, daje się
zauważyć i odczuć funkcjonujące cykle i rytmy. Np.
obecnie możemy odczuć ciepło rozwijającego się
lata - mamy stosunkowo dużo słońca, intensywną
zieleń przyrody i ogólną eksplozje sił życiowych
w kierunku rozwoju.
Dla porównania - parę miesięcy temu - nie było
zielono, nie było intensywnego wzrostu, nie było gorącego
słońca. Mieliśmy zimę.
Podobnie jest z naszą aktywnością, że zauważyć w
niej można cykle i rytmy. Przypuśćmy, że ktoś
uczy się języka obcego, czy np. doskonali się w
relaksacji, czy interesuje się jeszcze jakimś innym
kierunkiem;
dzieje się wtedy tak, że miewa okresy, kiedy
wszystko układa się bardzo łatwo, dobrze i pomyślnie,
jak i może doświadczać okresów, kiedy ma mniejszą
motywację, słabszą energię i poczucie, że jego
postępy są bardzo niewielkie lub żadne. Może nawet
poczuć, że wszystko t co robi - po prostu nie ma
sensu.
Takie doświadczanie jest całkowicie naturalne,
ponieważ nasze życie (zarówno biologiczne, jak i
psychiczne i mentalne) także ma swoje rytmy i
cykle.
I to nie tylko krótkotrwałe rytmy, które niekiedy
oblicza się w formie maksimum i okresów osłabienia,
ale także jakieś bardziej długoterminowe
rytmy.
Możemy np. mieć kilka lat, kiedy czujemy się mniej
zmotywowani i wszystko realizujemy raczej powoli, a może
nadejść okres, że wszystko układa się stosunkowo
szybko - jakoby "samo" i "w
locie".
Ostatnio spotkaliśmy się ze znajomymi ze szkoły średniej
- spotkanie po latach. To bardzo ciekawa obserwacja -
jak biegnie nasze życie, i o co nam w ogóle w życiu
chodzi. Spotkanie było bardzo miłe, i w moim
przekonaniu motywujące dla wszystkich uczestników.
Refleksyjne patrzenie na swoją przeszłość i
mijanie czasu, daje w moim przekonaniu efekt jeszcze
większej obecności w chwili obecnej.
Ponadto - wspólne spędzanie czasu - we wzajemnej życzliwości
- powoduje, że odczuwamy jakby poszerzenie się
naszej życiowej przestrzeni i wzmocnione odczuwanie
energii życia.
Ma to więc dużą wartość interpersonalną, jak i
może motywować do bardziej wyrazistego odczuwania
swojego wnętrza.