Tu
i teraz.
W komentarzach na dole strony Jurek wpisał cytat
(mistrza Zen) o chwili teraz. Oczywiście w pełni się
z tym zgadzam - teraźniejszość jest w naszym życiu
szczególnie istotna.
Niekiedy ktoś uciekamy myślami w przeszłość lub w
przyszłość - tymczasem teraźniejszość jest tym
potencjałem, którym faktycznie dysponujemy.
Można oczywiście posługiwać się przeszłością
lub przyszłością, ale nie powinniśmy w nie uciekać.
Np. istniej taka metoda autoterapii, prosta i
efektywna, że osoba stara się przypomnieć te przeszłe
sytuacje, w których zachowywała się pozytywnie, czuła
się pozytywnie i dokonała czegoś, co miało dla
niej wartość.
Tego typu ćwiczenia mentalne są wartościowe,
ponieważ zwiększają naszą motywację.
Cokolwiek robimy - czy jest to coś bardzo duchowego,
coś codziennego, czy cos biznesowego - potrzebujemy
motywacji, by być efektywnym. Dzięki motywacji
robimy to lepiej, a to co robimy nabiera dla nas większego
sensu.
Stajemy
się bardziej przytomni, bardziej zrównoważeni i pełni.
Podobnie ktoś może sobie coś planować, wyznaczać
cele, i badać swoje życie - dokąd właściwie
zmierzam.
Jednak zawsze podstawą jest teraźniejszość. Jeżeli
nie jestem w pełni obecny w chwili "tu i
teraz", to znaczy, że jestem trochę rozproszony
- nie potrafię zrobić dobrze tego, co robię.
Jak mówi się w Zen - nie potrafię tego robić na
100 %.
(Na
marginesie - 100 procent nie oznacza np. 150 % -
powinniśmy być tu i teraz, zmobilizowani i przytomni,
ale jednocześnie zrelaksowani i nie spięci
psychicznie. W przeciwnym razie przerodzi się to w
nerwice.)
Stwierdzenie "bądź tu i teraz" czasami
brzmi trochę banalnie, jednak może mieć bardzo rożne
stopnie głębokości. Możemy np. ogólnie trochę
bardziej wrócić myślami do teraźniejszości i nie
błądzić nimi po jakichś przeszłych urazach, czy lękach
przed przyszłością, ale można także wzmocnić
swoje odczucie teraźniejszości do tego stopnia,
jakby wszystko zanurzyło się w krystalicznym świetle
naszej świadomości.
16 maja 2008
Wizualizacja.
Ostatnio nagrywam płytę dotycząca wizualizacji.
Jest to jakby kontynuacja i poszerzenie płyty
"Profesjonalny Relaks" (zob. Relaks
- CD
).
Wizualizacja ma bardzo szerokie zastosowanie.
Zaraz je przybliżę, ale najpierw rzecz podstawowa -
czy wizualizacja jest trudna? Czy może uprawiać wizualizację
osoba nie mająca zdolności wyobrażania sobie
plastycznych i barwnych obrazów?
Niekiedy ktoś uważa (znam takie osoby), że chętnie
pomógłby sobie wizualizacją, ale jak zamyka oczy,
to nic nie widzi - nie potrafi wizualizować.
Jednak sednem wizualizacji jest skupienie umysłu na
jakiejś idei i nadanie naszym myślom i własnym
przekonaniom jakiegoś kierunku. Kierunku wybranego świadomie,
ponieważ bardzo duża część naszych podświadomych
obrazów, to przypadkowe i często negatywne obrazy.
Jeśli nie widzisz wyraźnie wizualizowanych obrazów,
to nie jest problemem - po prostu skupiaj się na świadomości
i idei, że ten obraz tam jest (w twojej wyobraźni, w
twoim umyśle). Nie jest najistotniejsze, czy masz
zdolności plastyczne - czy widzisz wewnętrzne kolory
i kształty - ważniejsze jest by wiedzieć, co się
dzieje w naszych myślach - dokąd one nas prowadzą.
Więc są dwie sprawy: po pierwsze nie jest dla nas
korzystnie, jeśli zaprogramowane (zazwyczaj
przypadkowe i nieświadome) obrazy, skojarzenia i
emocje są dla nas (i dla naszego otoczenia) toksyczne
i degradujące,
a po drugie: nie jest dobrze jeżeli brakuje nam
motywującego systemu wewnętrznego obrazu siebie i
swoich celów.
Jest to niczym nieużywany samochód, który nie ma
paliwa - stoi na parkingu i rdzewieje :-)
Wizualizacja ma szereg zastosowań: stosuje się ją w
psychoterapii (m.in. w budowaniu pozytywnego obrazu
siebie), pojawia się często w technikach duchowych (np.
system Tantry bardzo silnie wykorzystuje wizualizację,
ponieważ pomaga nam ona skontaktować się z naszym
wewnętrznym potencjałem); stosuje się ją także
jako narzędzie motywacji i zwiększania operatywności,
jak również stosuje się ją jako jedną z metod
alternatywnych sposobów wzmacniania zdrowia i
uzdrawiania.
Wizualizacja ma silne działanie relaksacyjne i działa
integrująco na naszą osobowość. Jest tak m.in.
dlatego, ponieważ podczas snu, gdy w twoim umyśle
pojawiają się obrazy - jesteś w stanie odpoczynku i regeneracji.
Więc poprzez wizualizację wchodzisz naturalnie w
tzw. stan alfa - pomiędzy czuwaniem a snem. Jest to
stan zwiększonej kreatywności i pogłębionej
relaksacji, stan w którym twoja logiczna (lewa) półkula
mózgu jest w równowadze z intuicyjną i twórczą
(prawą) półkulą.
Spięci jesteśmy m.in. dlatego, że wykorzystujemy
tylko jeden wąski aspekt naszej osobowości, naszego
potencjału. Np. wykorzystujemy tylko analityczne myślenie,
lub jedynie nakręcamy się myślami o tym, czego się
obawiamy
i co nam nie odpowiada.
Tymczasem - dla harmonii - potrzebna jest pozytywna
stymulacja - zobacz w wyobraźni to, co chcesz, to do czego
chcesz dążyć, a nie myśl jedynie o tym, czego nie
chcesz
(bo przyciągniesz to, czego nie chcesz).
Po drugie - nasze myśli nie potrafią dotknąć tak
dobrze (dostatecznie mocno i głęboko) naszych emocji,
jak potrafi zrobić to wizualizacja (czyli wewnętrzny
obraz - myślenie obrazowe, a nie myślenie
sygnaturowe - samymi tylko nazwami).
Jak
wiadomo - inteligencja emocjonalna bardziej decyduje
o naszym zachowaniu i relacjach, niż iloraz IQ,
ponieważ emocje potrafią niekiedy całkowicie
zdecydować o naszych reakcjach.
Oczywiście wizualizacja nie umniejsza wartości myślenia
- jest raczej pewnym aspektem naszego potencjału - świadoma
wizualizacja potrafi zintegrować w sobie wszystkie
nasze płaszczyzny - wpływa rozluźniająco na napięcia
w ciele, harmonizuje emocje (pomaga
przekształcić się emocjom negatywnym w dojrzalsze
formy uczuć), integruje i porządkuje nasze myślenie
i zestraja je z duchową intuicją.
Kiedyś dawno temu znajomy, interesujący się
wizualizacją, zapytał mnie, czy kiedy śnię - to
czy miewam kolorowe sny? Trudno mi było na to pytanie
wtedy odpowiedzieć, bo nigdy się nad tym nie
zastanawiałem.
Kiedy chodzimy do szkoły, to nie rozmawiamy przecież
o takich rzeczach typu - czy macie kolorowe sny, czy
macie odblokowany oddech, czy jesteście inteligentni
emocjonalnie. Co najwyżej sprawdzają czy kręgosłup
jest prosty.
No więc zacząłem zwracać wagę na kolory snów.
Okazało się, że poprzez zwrócenie na to uwagi -
kolory moich snów znacznie rozwinęły się, co z
kolei istotnie ułatwiło mi wizualizację.
10 maja 2008
Duchowość
i codzienność.
Od wielu lat jestem zwolennikiem łączenia duchowości
z codziennością. Kiedyś - być może pod wpływem
tradycyjnych wyobrażeń o chrześcijańskich świętych
- szczególnie mocno koncentrowałem się na duchowości
- uważając pewnie, że codzienność nie jest zbyt
istotna, bo jest przemijająca.
Ale z biegiem czasu, w miarę rozwoju, doszedłem do
wniosku, że takie podejście nie jest optymalne - osłabia
zarówno potencjał życiowy, jak i - w pewnym stopniu
- może osłabiać duchowe aspiracje i siłę
rozwoju.
Oczywiście - warto zapytać - co to jest duchowość
i co to jest codzienność. Trudne pytanie.
W zasadzie: codzienność to wszystko, co robimy, i
wszystko to jest duchowe, jeżeli jesteśmy w tym
dostatecznie uważni.
A więc może być to robienie np. obiadu, śniadania,
czy kolacji, może być to np. posprzątanie łazienki,
może być to czytanie książki, nauka czegoś, czy
oglądanie jakiegoś interesującego filmu. Czyli
cokolwiek.
Inne pytanie: czy codzienność oznacza chodzenie do
pracy? Czy człowiek, dajmy na to bezrobotny, prowadzi
jakieś życie codzienne? Oczywiście - wszystko co
robi jest jego codziennością, podobnie jak u osoby
pracującej.
Dzisiaj spory czas zmagałem się z przygotowywaniem
nowego twardego dysku do codziennego użytkowania.
Nawet udawało mi się to łączyć z duchowością,
bo nie niecierpliwiłem się podczas poszczególnych
operacji, które trwały ładnych kilka godzin. W międzyczasie
robiłem sobie notatki (na zupełnie inny temat, niż
obsługa komputera) i medytowałem.
Więc mniej mnie to zmęczyło, niż gdybym przeżywał
każdą operację i reakcję systemu, a zwłaszcza każdą
chwilową komplikację.
Dochodzę do wniosku, że warto pilnować swoich myśli
i emocji, by nie karmić umysłu negatywnymi śmieciami.
8 maja 2008
Podświadomość.
Ostatnio na niektórych moich stronach (m.in. na
stronie głównej Integracji Absolutu) dodałem darmową
wersję Ebooka "Bogać się kiedy śpisz"
(autor Ben Sweetland - darmowa
wersja - pobierz
). Jest to faktycznie ciekawe i klarowne
przedstawienie mechanizmów podświadomości, napisane
jeszcze w pierwszej połowie XX wieku.
Autor porównuje działanie umysłu (podświadomości
i świadomości) do dużej nowoczesnej firmy, na której
czele stoją: prezes zarządu i dyrektor zarządzający
(wykonawczy). Prezes zarządu - niczym świadoma część
naszego umysłu - myśli, planuje, ocenia. Dyrektor
wykonawczy (niczym nasza podświadomość) realizuje
te postanowienia.
Dlatego tak ważne jest jakie komunikaty dostają się
do naszej podświadomości, ponieważ ma ona w sobie
potencjał realizacji zawartych w niej komunikatów.
Niekiedy komunikaty te są wewnętrznie sprzeczne,
ponieważ nie pracujemy świadomie z treściami, które
się do niej dostają. Niekiedy są one zdecydowanie
negatywne, ponieważ tak zostaliśmy wychowani i
zaprogramowani.
W początkowym okresie powstawania psychologii pojęcie
podświadomości było przełomowym odkryciem Zygmunta
Freuda i cieszyło się ogromnym zainteresowaniem wśród
psychologów (m.in. u Junga i u Adlera).
Moje spojrzenie na podświadomość jest takie, że
jest ona szalenie istotna, ma duże możliwości, ale
nie jest ona wszechmocna. Chyba, że jako podświadomość
rozumie ktoś Kosmiczną Inteligencję, ostateczną
naturę duchową i Absolut. Ale zazwyczaj nie jest to
tak interpretowane - podświadomość jest jakimś
obszarem naszego umysłu, który jest poza logicznym,
świadomym myśleniem. Jest to jednak nadal nasz
indywidualny aspekt umysłu.
O potędze naszej podświadomości świadczy chociażby
zdolność kierowania funkcjami autonomicznego
wegetatywnego układu nerwowego - zarządzania naszymi
procesami życiowymi. Jest ton na prawdę genialna
maszyneria, i świadomie nie bylibyśmy w stanie nią
kierować przy użyciu logicznego świadomego umysłu.
Genialność odkrycia Freuda polegała na tym, że wniósł
ona do nauki zachodniej stwierdzenie, ze logiczne świadome
myślenie nie jest całkowitym potencjałem naszego
umysłu. Jest tylko jego częścią - bez tej pozostałej,
"podświadomej" części - nie bylibyśmy w
stanie funkcjonować.
Moim zdaniem wniosek z tego jest taki, że zazwyczaj
nadmiernie przeceniamy swoje myślenie. Dlatego jesteśmy
wytrąceni z wewnętrznej harmonii i mamy
przyblokowany swój twórczy potencjał. W moim
przekonaniu na pełny nasz potencjał składa się zarówno
świadomość, jak i podświadomość oraz nadświadomość.
Wydaje mi się także, że na nasze funkcjonowanie i
dokonania ma wpływ coś, co na Wschodzie nazywa się karma,
a na Zachodzie - boską Opatrznością.
Nie jesteśmy jednak do końca zdeterminowani losem -
powinniśmy nawiązać głębszy kontakt z swoim wnętrzem
- bardziej wejść w siebie. Wtedy możemy odkryć
swoją wewnętrzną kreatywną moc i zacząć wyrażać
naszą nadświaodmość.
Nadświaodmość jest źródłem naszego prawdziwego
ja - jest poczuciem obecności, przytomności, jest
poczuciem duchowej jedności z całym wszechświatem.
Dzięki niej pełniej "jesteś". Gdy mocniej
odkryjesz swoje "być", wtedy bardziej
naturalnie realizujesz swoje "mieć". Mam tu
na myśli, ze powinniśmy dążyć do równowagi pomiędzy
Niebem i Ziemią - nie powinniśmy nadmiernie odpłynąć
w duchowość, bo to może zakłócić i spowolnić
nasz rozwój.
5 maja 2008
Zdrowie
a psychika.
Temat bardzo szeroki - m.in. psychosomatyka to dział
medycyny badający wpływ życia emocjonalnego stan
somatyczny. Oczywiście istnieje wiele badań świadczących
o wpływie naszych emocji, myśli i życia wewnętrznego
na zdrowie, stwierdzono np. że pewne typy psychiczne
chorują częściej na określone choroby.
Tak na prawdę to nie jest możliwe bycie zdrowym
fizycznie (zwłaszcza w rozumieniu współczesnym,
kiedy to zdrowie oznacza zarówno brak chorób, jak i
pełnię dobrego samopoczuciu i funkcjonowania)
bez doświadczania równowagi psychicznej.
Już choćby dlatego, że do regeneracji organizmu
niezbędny jest zdrowy sen, a w momencie gdy jesteśmy
wytrąceni z równowagi wewnętrznej - nie jesteśmy w
stanie odpowiednio się wyspać. Zdrowy sen, w którym
wyłączamy wszystkie napięcia, leki i oczekiwania,
jest niezbędny do regeneracji ciała i wszystkich
organów.
Ponadto nadmiar napięcia wewnętrznego nie lokalizuje
sie jedynie w naszej psychice, ale także w całej
tkance mięśniowej ciała, a potem (np. w przypadku różnych
nerwic wegetatywnych) także w poszczególnych
organach wewnętrznych.
Nadmiar napięcia w tkance mięśniowej zaburza krążenie
krwi w naczyniach włosowatych, jak i krążenie
pozostałych płynów ustrojowych (limfy), dlatego
nieuchronnie zaburza równowagę fizjologiczną i
pogarsza stan naszego zdrowia.
Dlatego spostrzeżenia psychosomatyki, jak i zdrowy
rozsądek, jednoznacznie mówią nam, że równowaga
psychiczna jest niezbędnym czynnikiem zdrowia. Wytrącenie
z tej równowagi (nadmierne napięcie) wpływa na
energetykę tkanki nerwowej, a poprzez to zakłóca
procesy chemiczne układu endokrynologicznego,
nieuchronnie osłabiając układ odpornościowy.
Warto także na to zagadnienie spojrzeć od drugiej
strony - zamiast się bać, że jest źle, lub że może
stać się z nami źle - zadajmy sobie pytanie: co możemy
zrobić, aby było lepiej. I chyba to jest najbardziej
istotnym zagadnieniem.
Moja rada jest m.in. taka: warto przypomnieć sobie o
uniwersalnych, głębokich wartościach wszystkich
kultur - o wartościach, które dają nam poczucie
sensu życia i harmonii.
Bez wątpienia jedną z takich leczniczych, uzdrawiających
i harmonizujących wartości jest miłość. Jeżeli
do swojego codziennego funkcjonowania i sposobu życia
wprowadzimy więcej miłości - to zaowocuje to nie
tylko poprawą jakości życia psychicznego, ale także
lepszym zdrowiem fizycznym i większą odpornością.
Wynika to z procesów, które opisałem powyżej.
Innym prostym nawykiem, który warto wprowadzić do
swojego życia są spacery. Jako nowocześni ludzie
niekiedy za bardzo uzależniamy się od środków
lokomocji - znam osoby, które po gazetę i do najbliższego
sklepu jeżdżą samochodem. Jeżeli podróż z pracy
czy ze szkoły (samochodem czy autobusem) zajmuje ci
20-30 min, a w tym samym czasie jesteś w stanie
dotrzeć także na nogach do domu - wybierz spacer.
Zaoszczędzisz trochę na biletach i na paliwie :-) ,
ale przede wszystkim - poprawisz swoje samopoczucie
psychiczne i kondycję fizyczną organizmu. Cielesny
aspekt naszego bytu potrzebuje pewnej ilości ruchu
dziennie. Zazwyczaj raczej nie da się tego przeskoczyć.
Kolejnym wymiarem gdzie możemy pomagać naszemu
zdrowiu poprze psychikę jest relaksacja. Jest tutaj
bardzo wiele możliwości i mechanizmów pomocy. Po
pierwsze nauczenie się relaksacji juz samo w sobie
zmniejsza nadmiar zakłócającego napięcia w ciele,
w układzie nerwowym i w psychice. Dzięki
temu bardziej zbliżamy się do równowagi i
wychodzimy z impasu degradacji jakości swojego życia.
Relaksacja uczy nas równowagi, akceptacji i
kreatywnego podchodzenia do rzeczywistości. Pomaga
nam mieś dostęp do swoje głębi, pomaga dostrzegać
piękno codziennego życia.
Wzmacnia procesy regeneracji, jakie dokonują się w
organizmie podczas snu, dlatego w istotnym stopniu odmładza
nasze ciało.
Po drugie - dzięki relaksacji możemy stosować
szereg specjalnych technik zaprowadzających w nas równowagę
psychofizyczną i mobilizujących układ odpornościowy.
Zrelaksowana, pozytywna wizualizacja wytwarza program
mobilizujący naszą podświadomość, co może bardzo
istotnie zmobilizować organizm do wyzdrowienia. Pogłębione
czucie ciała i spokojne zrelaksowane oddychanie,
pozwalają w przyspieszony sposób uwolnić się od
toksyn i doprowadzić tlen, substancje odżywcze i
energię do osłabionych rejonów. Wiele tego typu
technik opisałem szczegółowo w swojej trzeciej książce
"Uzdrawianie mocą żywiołów".
Pierwsza moja książka ("Alchemia i moc
medytacji") miała na celu zaprezentować w
bardzo szerokim świetle zagadnienia duchowości,
druga ("Głęboka terapia poprzez miłość")
odwoływała się bardziej do psychiki, a zwłaszcza
do terapeutycznych, życiowych oraz duchowych walorów
miłości. Trzecia natomiast to naświetlenie
praktycznych możliwości wzmacniania swojego zdrowia
- poprzez zastosowanie ćwiczeń psychicznych,
mentalnych i duchowych. Chociaż prezentuje ona także
elementy oddziaływań stricte fizycznych - typu rozciągania
i uciski punktów.
Oczywiście zainteresowanie czytelników tą trzecią
pozycją było największe, co świadczyć może m.in.
o fakcie, że zdrowie jest dla nas czymś bardzo ważnym.
Jak juz cytowałem: koszula najbliższa jest ciału -
bez zdrowia jest nam trudniej zarówno rozwijać się
duchowo, jak i to robić karierę finansową czy
zawodową.
29 kwiecień 2008
Miłość.
Miłość ma bardzo uniwersalne znaczenie zarówno dla naszego
rozwoju psychicznego i duchowego, jak i dla naszej
codzienność. Jak wiadomo była ona istotną treścią
nauczania Jezusa, a więc mocno zainspirowała chrześcijaństwo,
nawet jeśli niekiedy o niej zapominano.
Podobnie m.in. w buddyzmie mahajany (Wielkiego Wozu) pojawia się
bardzo silny nacisk na miłość i współczucie (m.in.
reprezentuje je Awalokiteśwara). W Mahajanie mówi się, że
ostateczna rzeczywistość (najwyższa prawda) może zostać
wyrażona poprzez dopełnianie się współczucia (miłości) i
mądrości. Mądrość oznacza tutaj odkrycie Pustki wszystkiego
(wszystkich form) - co w zachodnim języku można by nazwać
jako odkrycie świetlistej duchowej natury całej rzeczywistości
i zachowanie zdrowego dystansu do życia.
Inaczej
moglibyśmy powiedzieć, że osobista wolność, płynąca z doświadczenia
mądrości (ostateczna Pustka - Śunjata), dopełnia się
wyrazistością i świetlistością aktywnego współczucia (miłości).
Podobnie o miłości mówi się często w jodze i w Indiach - np.
jako karuna czy jako bhakti.
Chodzi o to, że rozwijając się duchowo, dzięki miłości
utrzymujemy pewną równowagę i harmonię. Bez miłości
moglibyśmy łatwiej pójść w kierunku pewnego
"zdziwaczenia". Inaczej mówiąc byłby to brak równowagi i
proporcji w naszym rozwoju. Miłość natomiast wprowadza równowagę i
harmonię do codziennego życia i rozwoju wewnętrznego.
Także wykonując inne (niż np. medytacja) techniki rozwijania
swojego potencjału - rozwijając moc swojego umysłu - możemy
bardzo dużo zyskać przez utrzymywanie postawy miłości.
Chodzi m.in. o to, by w sposób egoistyczny nie przywiązywać
się do swojej siły wewnętrznej; chodzi o to, by ta nasza wewnętrzna
siła i moc - działały konstruktywnie dla nas i naszego
otoczenia.
Na bardziej przyziemnym poziomie miłość ma ogromną wartość
społeczną i terapeutyczną. Dzięki otwarciu się na stan miłości
czujemy się tak, jakbyśmy wpuścili świeże powietrze do
swojego pokoju. Wszystko układa się wtedy lepiej i łatwiej.
Jakiś czas temu napisałem na ten temat książkę "Głęboka
terapia poprzez miłość". Zwracam w niej m.in. uwagę na
użyteczność stanu miłość w autoterapii. Mając np.
problemy ze swoimi emocjami, możemy kontemplować swoje życie
emocjonalne w stanie miłości. Stopniowo "kanciaste",
chaotyczne, nerwowe i "surowe" emocje - transformują
się w bardziej przestrzenne poczucie światła, akceptacji,
wolności i życzliwości.
Warto na koniec w paru zdaniach naświetlić spojrzenie na miłość,
jako na stan dojrzałości wewnętrznej. Nie chodzi tu o samo
tylko zakochanie się w pięknej kobiecie, czy w przystojnym mężczyźnie.
Takie zakochanie się jest przenikaniem się pierwiastka miłości
z płciowością. Magnetyzm płciowy jest po prostu elementem miłości.
Jest on OK - ale miłość to cos znacznie więcej.
Jest to stan który możemy wyrazić zarówno wobec osoby
ukochanej, jak i wobec siebie, wobec znajomych, i wobec obcych
osób.
Jest to właśnie równowaga pomiędzy poczuciem bliskości a
poczuciem wolności. Stan bez walki, w którym istnieje
naturalna i głęboka akceptacja (siebie i innych). Dzięki
temu, że jest w nim (w miłości) pierwiastek wolności -
jesteśmy w stanie skupić się na potrzebach i oczekiwaniach
drugiego człowieka.
Bez wolności, miłość byłaby tylko skupianiem się na własnych
oczekiwaniach względem kogoś, a więc byłaby egoistyczna,
blokując stan harmonii niezbędny w naszym życiu.
Miłość zawiera troskliwość i dawanie wsparcia, ale nie jest
jakąś służalczością, ponieważ oparta jest na poczuciu własnej
godności i niezależności. Akceptując i kochając siebie -
akceptujemy i kochamy innych. Miłość zawiera w sobie zarówno
gotowość do bliskości, jak i poczucie radości i wewnętrznej
siły.
22 kwiecień 2008
Skupienie
i koncentracja.
Skupienie jest jedną z najbardziej fundamentalnych rzeczy w życiu
człowieka. Niezależnie od tego, czy chcemy osiągnąć
jakieś rezultaty na polu duchowości i rozwoju wewnętrznego,
na polu sztuki, czy na polu biznesu i zarabiania pieniędzy -
istotne jest jak bardzo potrafimy skupić się na tym, co robimy.
Skupienie jest jakby wewnętrzną mocą, wewnętrzną jakością
tego,
co robimy. Robiąc coś bez skupienia, czyli inaczej "w
rozproszeniu" - robimy to powierzchownie i "byle
jak".
Świat
jest taki, jakim potrafimy go postrzec. Jeśli brakuje nam
skupienia, to nie potrafimy dostrzec żadnej głębi w otaczającej
nas rzeczywistości, nie potrafimy dostrzec głębi w tym, co
robimy, oraz nie potrafimy dostrzec głębi w drugim człowieku.
Dziecko podczas edukacji w szkole nabywa (w pewnym stopniu) umiejętności
skupienia. Mówi się o dzieciach mnie lub bardziej zdolnych,
ale szczególną cechą, decydującą o predyspozycjach w nauce,
jest właśnie skupienie - jeśli dziecko potrafi przez jakiś
czas skupić się na jednaj rzeczy (np. na tym, że pisze
literki, że rysuje obrazek, że czyta jakiś tekst), jeśli robiąc
to nie myśli o innych, przypadkowych rzeczach - to osiąga
zazwyczaj bardzo dobre rezultaty w nauce.
Podobnie jest w codziennym życiu ludzi dorosłych - mając
przed
sobą jakieś zadanie do wykonania - potrafimy wykonać bardzo
dobrze nawet trudne zadania - jeśli tylko jesteśmy skupieni.
Sportowiec z kolei staje się znaczni bardziej wybitnym
sportowcem, jeżeli oprócz całego wytrenowania swojego warsztatu i
kondycji organizmu - posiada odpowiednią siłę skupienia,
odpowiednią elastyczność umysłu.
Oczywiście istnieją inne jeszcze czynniki - np. trudno jest się
nam skupić na zadaniu, którego wewnętrznie nie akceptujemy
i nie lubimy.
Pytanie jest takie - jak możemy rozwijać skupienie i dlaczego
niekiedy mamy istotne problemy ze skupieniem. Np. jakaś osoba doświadcza
jakiejś depresji, poczucia psychicznego wyczerpania i czuje się
zdemotywowana
- trudno jej jest się nad czymś solidnie skupić.
Jak widać na tym przykładzie - czynniki emocjonalne i nasz
nastrój mają bardzo istotny wpływ na naszą zdolność
skupienia.
Jeśli czujesz tego typu osłabienie skupienia, to spróbuj
wykonać parę pozytywnych rzeczy dla innych i dla siebie.
Wytworzysz w ten sposób pewną pozytywna energię, która zwiększy
twoje skupienie, ponieważ jest ono (skupienie) przejawem
twojego wewnętrznego potencjału.
Trening relaksacji, który prowadzę na swoich warsztatach, a
także który popularyzuję na swoim darmowym mailowym
kursie relaksacji
znacznie zwiększa nasze umiejętności
skupienia.
Skupienie jest rzeczą, której możemy się
nauczyć. Spontanicznie każdy z nas,
rozpoczynając w dzieciństwie poznawanie świata (naukę mówienia,
chodzenia, czytania itd.) odbywa pewien trening
skupienia - ale robi to spontanicznie, zazwyczaj
przypadkowo.
Świadomy trening skupienia koncentruje się zwłaszcza
na tej umiejętności - jest bardziej metodyczny
i szybciej prowadzi do celu. Umożliwia znaczne
rozwinięcie naszej zdolności skupienia.
Kiedy rozpocząłem (spory czas temu) swoją
praktykę jogi, to jedną z ważnych rzeczy, które
ćwiczyłem, był trening skupienia, w formie
tzw. ćwiczenia trataka. Opisuję je w
swoich książkach. Jest to ćwiczenie
przykuwania wzroku. Daje bardzo wyraźne
rezultaty, ale nie należy z nim przesadzać.
Warto uświadomić sobie w tym momencie zależność
pomiędzy
skupieniem a koncentracją (oczywiście przedziały
znaczeniowe tych wyrazów są umowne).
Koncentracja jest wstępnym ćwiczeniem do
skupienia. Potrzebujemy na jakiś czas wyostrzyć
swoją uwagę, aby nauczyć się odcinać
przypadkowe bodźce.
Skupienie jest dalszym etapem koncentracji -
nasza uwaga jest wtedy nakierowana w danym
kierunku bardziej plastycznie i płynnie, i
potrafimy ją utrzymywać w danym miejscu - bez zbędnego
wytężania się.
w skupieniu nasza uwaga jest płynna,
świeża i zrelaksowana. Dzięki temu po praktyce
skupienia nie czujemy
bólu głowy, czy ogólnego wyczerpania.
Symbolicznie moglibyśmy powiedzieć, że w
koncentracji bardziej pracujemy swoim mózgiem;
w skupieniu natomiast pracujemy całym ciałem -
całym ciałem i całym umysłem.
Jakiś czas temu w Złotych Myślach pojawił się
Ebook Zabójcza koncentracja.
Autor zwraca w nim uwagę na podobną zależność, o której
tutaj piszę - koncentracja, skupienie - są kluczem do
realizacji czegokolwiek - czy będzie to nauka, biznes,
codzienne funkcjonowanie, czy jakieś sprawy rozwoju wnętrza.
Nauczenie się skupienia samo w sobie ma także wartość
psychoterapeutyczną - męczące myśli i meczące nas
emocje - to po prostu brak skupienia w naszej świadomości, w
naszym umyśle. Wszystko , co robimy w skupieniu, staje się o
wiele głębsze.
Przetłumaczyłem kiedyś artykuł Yutanga Lin o leczniczych
kulach Qi Gong. Chodzi w nim o zwykłe małe kulki (najczęściej
metalowe, z kamienia szlachetnego, lub z masy), które obracamy
w swoich dłoniach - przez jakiś czas w jedna stronę, a potem
w drugą. Ruch ten jest bardzo prosty, choć przez jakiś czas
musimy się go nauczyć. Ćwiczenie to pobudza receptory na rękach,
ale innym jego aspektem jest właśnie skupienie - obracając
kulki w dłoni (jeśli potrafimy się skupić jedynie na tym)
poczujemy ożywcze działanie tego ćwiczenia nie tylko na nasze
dłonie, ale także na cały nasz umysł.
Mistrz zen Seung Sahn powiedział kiedyś o malarstwie
zen - kiedy malujesz (w stanie skupienia, w stanie bez
przypadkowych myśli), wtedy cały wszechświat maluje razem z
tobą.
I to jest kluczem do mocy i autentyczności sztuki.
17
kwiecień 2008
Podróże
do Azji.
Osobiście
przebywałem w Azji przez dwa lata - dwa razy po roku. Pierwszym
razem byłem w roku 1991 w świątyniach Korei Pd. i na
Tajwanie, a drugim razem byłem w roku 1996 w Japonii. Jak już
napisałem - obie wizyty trwały 1 rok.
W nawiązaniu do nazwy Integracja Absolutu (opisanej poniżej) mógłbym
powiedzieć, że mój pierwszy pobyt w Azji nawiązywał
bardziej do poszukiwania Absolutu, a drugi bardziej do
integracji tego Absolutu z codziennością.
Przed wyjechaniem do świątyń w Korei i na Tajwanie praktykowałem
przez kilka lat medytację Zen oraz techniki Tai Chi i
Qi Gong. Wcześniej natomiast -po okresie zainteresowań
psychologią, filozofią i religioznawstwem - praktykowałem
najpierw hatha-jogę z pranajamą, a potem radża-jogę.
Oczywiście bardzo trudno wtedy było w Polsce o literaturę na
ten temat, czy spotkanie jakiegoś kwalifikowanego nauczyciela.
Ale jednak Zen medytowałem już pod kierunkiem zaawansowanego
koreańskiego mistrza Seung Sahn'a.
Mistrz Zen Seung Sahn był bardzo charyzmatyczny i
tryskał nieprzeciętną energią. Pierwsze moje
spotkanie z nim miało miejsce w Kościele w Warszawie
- na dniach ekumenicznych. Jednak równocześnie
przyjechałem wtedy do Warszawa na trzydniową sesję
medytacyjną z tym mistrzem. Ten okres regularnej
medytacji - praktykowałem sobie regularnie samotnie w
domu oraz regularnie medytowaliśmy ze znajomymi w
grupie - był bardzo słonecznym okresem mojego życia.
Miałem jednak wtedy takie nastawienie, że poszukuję
czegoś bardzo "absolutnego", czegoś bardzo
głębokiego, dlatego udałem się wtedy do Azji.
Oczywiście umożliwiły mi to kontakty ze wspomnianym
koreańskim mistrzem. Osobiście nie miałem przecież
żadnych kontaktów w tej części świata. Na miejscu
poznałem całkiem sporą ilość świątyń należących
do tradycji Mahajany - głównie interesowały mnie świątynie
związane z medytacją Zen.
Wczesne wstawanie, bardzo dużo medytacji
(organizowanej często we własnym zakresie),
egzotyczna koreańska dieta, zupełnie inna kultura.
Korea Pd. - w moim odczuciu - przeżywała wtedy okres
bardzo szlachetnego i pionierskiego chrześcijaństwa.
Dawne tradycje, takie jak buddyzm zen, przypominały
trochę sytuację w naszym rodzimym kościele - sporo
polegania na tradycji - mniej na głębszym
zrozumieniu i osobistym doświadczeniu duchowym.
Na Tajwanie z kolei poznałem bardzo fantastycznego,
potężnego i bardzo "równego" (w
znaczeniu: skromnego i naturalnego) mistrza Qi Gongu.
Jego postać, na tle najróżniejszych mnichów,
bardzo wyraźnie pokazywała mi zasadę, że nie jest
takie ważne w co wierzysz, znacznie ważniejsze jest
"co z sobą faktycznie robisz".
Pobyt ten (Korea Pd i Tjwan) mógłbym zakwalifikować
jako moją pielgrzymkę dedykowaną poszukiwaniu
Absolutu. Choć bynajmniej nie uważam, że
jakiekolwiek wyjazdy są niezbędne i konieczne. Kiedyś
znajomy robił ze mną wywiad dla miejscowej gazety (z
cyklu "spotkanie z ciekawym człowiekiem") i
zapytał mnie "którą ze swoich podróży uważasz
za szczególnie istotną"; odpowiedziałem,
zgodnie z moi przekonaniem, że jedyną istotną podróżą
jest osobista podróż do naszego wnętrza.
Tym niemniej, pobyt w Japonii mógłbym uznać za
okoliczność, która zdopingowała mnie do doświadczenia
mojej własnej "integracji Absolutu".
Sytuacja, w jakiej byłem w Japonii mobilizowała mnie
do bardzo wyrazistego doświadczania teraźniejszości.
Wyjazd tym razem był typowo świecki - poprzez
stowarzyszenie na rzecz wymiany kulturowej. Przez rok
pracowałem (z przerwami na różne szkolenia, kursy i
urlop) z Japończykami, jadłem z Japończykami, doświadczałem
życia z Japończykami. Pracowałem na nowoczesnej
farmie rolniczej - nauczyłem się jeździć ciężarówką,
spychaczem, koparką, ciągnikiem oraz specyficznymi
maszynami do wszystkiego o nazwie Jobsoon. Okolica była
bardzo malownicza, górzysta - w pobliżu miasta
Mayebashi, na północ od Tokio (około godzina na
wschód od Nagano).
Wstawałem przed piątą rano i zaczynałem pracę od
piątej - z przerwami - do 20,30. Niejednokrotnie
pracowałem 7 dni w tygodniu, ale często miewałem
dzień, lub - jeszcze częściej - pół dnia
wolnego.
Jednak miało to dla mnie głęboki sens, choć to
trochę trudno logicznie wytłumaczyć. Po prostu doświadczyłem
swojej integracji Absolutu; doświadczyłem jakichś
szczególnych stanów mobilizacji i połączenia wnętrz
z codziennym funkcjonowaniem.
Japończycy posiadali jakąś unikalną siłę woli,
która w tej zespołowej pracy mi się po paru miesiącach
zaczęła udzielać.
Cały czas odczuwałem pewien mistyczny aspekt
Japonii, i cały czas doświadczałem pewną unikalną
mistykę pracy. Było to właśnie wynikiem lat i wieków
tradycji Zen w Japonii. W pewnym sensie, bez
nadmiernej przesady, można powiedzieć, że dla wielu
Japończyków (zwłaszcza tych starszych, z którymi
miałem na codzień kontakt) każda czynność i każdy
akt pracy (np. zamiatanie liści) jest swoistym
ceremoniałem, któremu należy oddać się w całej
pełni.
Dlatego mój pierwszy wyjazd, bez drugiego, byłby dla
mnie czymś niekompletnym. Wyruszasz w Kosmos, a potem
musisz znowu zejść na Ziemię, pozostawiając w
sobie odczucie przestrzeni i światła gwiazd - mając
to w swoim codziennym życiu.
Z drugiej strony, w moim najszczerszym przekonaniu,
tylko nasz rozwój ma sens, a wszystkie wyjazdy są w
istocie mało istotne. To, co robisz ze swoim umysłem
decyduje o tym, jak przeżywasz świat - niezależnie
od tego, gdzie jesteś - czy w Polsce, czy w Anglii,
czy w Azji, czy w Stanach.
10
kwiecień 2008
Integracja
Absolutu. Jedną
z pierwszych stron, które założyłem w Internecie, była
Integracja Absolutu. Prowadzę ją oczywiście do tej pory i
sporo osób dziękowało mi za jej wspierające treści.
Zamiarem strony jest integralne ujęcie rozwoju człowieka,
chociaż szczególnie dużym zainteresowaniem cieszy się jeden
z nurtów tego rozwoju, a mianowicie relaksacja.
Zapewne wynika to z kilku powodów: dzisiejsze czasy maja w
sobie sporo napięcia, a relaksacja pomaga powracać do wewnętrznej
równowagi. Inna przyczyna jest taka, ze relaksacja jest dobrym
wstępem do innych metoda samorozwoju, jak np. do medytacji, czy
do praktyki Tai Chi, Qi Gong, czy Hatha-joga.
Relaksacja jest także narzędziem rozwijania kreatywności i może
istotnie podnieść jakość życia codziennego.
Warto napisać co ma oznaczać stwierdzenie "Integracja
Aboslutu". Wyraża ono mianowicie równowagę miedzy
duchowością a codzienności, pomiędzy światem wewnętrznym i
zewnętrznym. Absolut - inaczej: Duch, sfera duchowa, duchowość
doświadczana przez człowieka, wyraża obszar pogłębionej,
wewnętrznej świadomości.
Rozwijając się wewnętrznie dochodzimy z czasem do doświadczania
wewnętrznego Światła, Pokoju, Miłości.
Umownie doświadczenia te możemy nazwać Absolutem, zwłaszcza
w tym znaczeniu, że w czujnym i wyciszonym stanie umysłu
doświadczamy czegoś co stanowi podstawę Rzeczywistości.
Czyli jest to doświadczenie, które nie jest projekcja naszego
umysłu.
Można postawić takie pytanie: czy w ogóle istniej jakaś
obiektywna Rzeczywistość?" Kiedy Mój umysł jest całkowicie
czysty, kiedy jest w pełni świadomy, ale jednocześnie nie
wymyśla niczego, to czy istnieje jakaś rzeczywistość, która
jest niezależna od moich projekcji?
Zazwyczaj nazywa się ten wymiar Przestrzenią, Pustką lub
Duchem, lub Bogiem. Ważne jest to, że wychodzimy w tym stanie
umysłu poza doświadczanie swoich projekcji - jesteśmy w pełni
czujni, ale niczego przez chwilę nie wymyślamy. Jedynie jesteśmy
obecni. Doświadczamy swojego głębokiego "czym
jestem?"
Integracja Abosolutu oznacza więc połączenie tego głębokiego
i całkowicie naturalnego doświadczania siebie i otaczającej
rzeczywistości, ze swoim codziennym życiem. Integrujemy
Absolut w swoim codziennym doświadczeniu, co inaczej oznacza,
że poszczególne sytuacje swojego życia przeżywamy w pełnej
obecności i przytomności.
Nasza osobista decyzja decyduje o tym, czy chcemy doświadczać
otaczającej nas rzeczywistości przez pryzmat swoich projekcji
i lęków, czy jesteśmy gotowi doświadczać przestrzeni i głębi
wszystkiego co nas otacza.
Z kolei tradycja chrześcijańska we współczesnej nauce Kościoła
mówi o pewnej "Łasce", którą człowiek otrzymuje
od Boga. Ale w praktyce w stwierdzeniach tych nie ma sprzeczności,
ponieważ idea łaski wyraża właśnie tę myśl, że doświadczenia
Absolutu jest doświadczeniem spoza naszych osobistych
projekcji.
A zatem można powiedzieć, że jest nam dane.
Przychodzi jednak wtedy, gdy my podejmujemy decyzję o
uczynieniu naszego umysłu doskonale czystym, podobnym do
bezchmurnego Nieba.
Kościelna koncepcja grzechu mówi w istocie o chmurach
zaciemniających Nieba - naszych poplątanych myślach,
emocjach, naszych nastawieniach (czyn jest kontynuacja myśli).
Umysł bez ego, bez naszych nastawień, opinii, bez emocji, myśli,
to doświadczanie Pokoju, Miłości i Światła, to jednocześnie
doświadczanie prawdziwych emocji, myśli i motywów.
Choć brzmi to nieco paradoksalnie, to jednak staje się jasne,
wtedy, gdy poznajemy wyciszony, a zarazem w pełni przytomny, świadomy
i czujny stan umysłu.