Okres
świąteczny
Osobiście lubię okres świąteczny - zarówno bożonarodzeniowy,
jak i wielkanocny. Niekiedy moi znajomi dziwią się,
dlaczego podobają mi się polskie święta, skoro także
mocno interesują mnie różne wschodnie techniki
rozwoju - takie jak tai chi, qi gong, joga,
tantra, medycyna chińska, itd.
Jednocześnie jestem osadzony w nurcie zachodniej
psychoterapii, jak i dobrze odczuwam i rezonuje z
przesłaniem chrześcijaństwa.
Powiedziałbym tak: ważne jest by czerpać z takiej,
czy innej metody bądź ścieżki, a nawet - w miarę
możliwości - dojść w niej do mistrzostwa, ale
jednocześnie ważne jest by nie być przywiązanym do
samej metody.
Metoda
jest środkiem, a nie celem. Celem jest nasza wewnętrzna
harmonia - stan światła, miłości, wolności. Żyjemy
w nieskończoności wszechświata. Obudzenie się do
tego nieskończonego potencjału jest celem.
Okres świąteczny kojarzy mi się z większą ilością
kontemplacji. Zazwyczaj jesteśmy bardzo zagonieni;
wydaje się nam, że to co robimy jest takie ważne,
ponieważ jesteśmy zbyt napięci emocjonalnie. Za mało
patrzymy na życie jak na film. Poczucie humoru dodaje
głębi - gdy nie jesteśmy tak sztywno napięci -
pojawia się więcej głębi, baśniowości i miłości
- pojawia się więcej sensu.
Ponieważ święta osadzone są w jakimś rozmyślaniu
o wieczności - ludzie wtedy mają więcej odwagi, by
się nieco zdystansować do codziennych zmartwień i
pośpiechu.
Oczywiście patrząc na życie od strony efektywności,
odkrywamy że jest odwrotnie, niż większość
ludzi sądzi. Mając więcej dystansu, poczucia humoru
i wyobraźni - osiągamy lepsze rezultaty. Mając więcej
sztywności, lęku, frustracji i napięcia
emocjonalnego - robimy rzeczy bardziej
"byle-jakie".
Duchowość
seksualności
W połowie grudnia poprowadziłem w Toruniu warsztaty
dotyczące duchowych, wewnętrznych i emocjonalnych
aspektów seksualności.
Było to w ramach imprezy organizowanej przez studentów
etnologii i socjologii UMK w Toruniu. Warsztaty odbyły
się niedaleko rynku - w Klubie Melisa i Jazz. Impreza
dotyczyła kultury Indii i składała się z
kilku wykładów, warsztatów oraz projekcji filmów.
Toruń to niezwykle malownicze miasto; jak wiadomo z
historii - to rodzinne miast Kopernika.
Kiedy kilka lat temu po raz pierwszy zajechałem do
Torunia, to doznałem bardzo pozytywnego
"szoku" - byłem pod ogromnym wrażeniem
uroku tego miasta.
Duchowość seksualności to temat w Polsce dość
specyficznie postrzegany. Mimo wszystko jesteśmy państwem
dość silnie katolickim. Zarówno wyparcie seksualności,
jak i konsumpcja seksualna nie są wyrazem zrównoważonego
i dojrzałego podejścia do tematu. W drugiej XX wieku
kościół zaczął dostrzegać wartość seksualności
i zajął stanowisko, że seks (akt małżeński) może
umacniać miłość w małżeństwie. We wcześniejszych
wiekach zdarzały się przypadki, że katoliccy małżonkowie
płodzili dzieci przez prześcieradło z wyciętym
otworem, aby unikać cielesnego kontaktu.
Przez setki lat historii, my Europejczycy, byliśmy
wychowywani w przeświadczeniu, że seksualność i duchowość
to dwa przeciwstawne sobie obozy. Dlatego można
powiedzieć o patriarchalnym oraz matriarchalnym
stosunku do seksualności. Pierwsza postawa
koncentruje się na duchowości i jako ważne narzędzie
rozwoju bierze dystansowanie się do swojej cielesności.
Druga postawa, matriarchalna (nazwa pochodzi od
powszechnej w wielu kulturach koncepcji, że Ziemia
jest niejako żeńska, niczym Wielka Matka) dąży
zasadniczo do jednoczesnego rozwijania potencjału
korespondującego z Ziemią (ciało, emocje) i
korespondującego z Niebem (umysł, intuicja, duchowość),
czyli w praktyce chodzi o równomierny rozwój
emocjonalny, mentalny i duchowy.
Przykładem takiego podejścia jest Tantra. Tantra
zawiera mnóstwo technik pracujących z wyobraźnią,
ze wewnętrznym światem i duchowością, a jednocześnie
posługuje się także energiami bliższymi ciału
(energią witalną). Niekiedy jest to zastosowanie
seksualności jako jednej z metod ścieżki duchowej,
a niekiedy jest to po prostu posługiwanie się energię
psychiczną i doskonalenie własnej emocjonalności
(jako element pełnego rozwoju).
Rodząc się jako ludzi posiadamy ciało, emocje, umysł
i duchowość. Dobrze jeśli wszystko ma swoje
miejsce.
Patrząc
praktycznie na otaczające nas życie i świat, łatwo
zauważyć że emocje i dojrzałość emocjonalna są
bardzo ważne. Jednocześnie jest tak, że emocje nie
są sferą duchową, choć bywają niekiedy mylone z
duchowością, ponieważ są czymś
pozarozumowym.
Spokój, wewnętrzna jasność i intuicja duchowa są
tym, co jest ponad naszym rozumem i zdolnością myślenia,
e mocje, siła witalna i seksualność są tym, co
wspiera nasz umysł - niejako od dołu.
Jednak
silny fundament ma bardzo istotny pozytywny wpływ na
stabilność całej konstrukcji - pomaga w rozwoju
duchowym i pomaga ogólnie w osiągnięciu dojrzałej
osobowości.
Tak więc niektóre matriarchalne ścieżki są czymś
niezwykle wartościowym, co wcale nie oznacza, że w
niektórych przypadkach bardzo użyteczne jest także
podejście patriarchalne. Wszystko w życiu ma swoje
mocne strony.
7 grudzień 2008
Czas
i teraźniejszość Okres zimowy, to czas, gdy zazwyczaj jest mniej słońca,
i z tego powodu niektórzy czują się bardziej
depresyjnie. Dodatkowo ostatnimi laty w grudniu spada
mniej śniegu, poprzez co jest jeszcze bardziej szaro.
Warto jednak wykorzystać ten okres do refleksji nad
czasem.
Czym
jest czas i jego mijanie? Wiele osób słusznie zauważa,
że czas jest czymś względnym i zależnym od nas.
Gdy np. bardzo na cos czekamy, a to "coś"
się opóźnia (np. przyjście sympatii na naszą
randkę itp.), to każda minuta może wydawać się
wiecznością. Podobnie wyobraźmy sobie sytuację
osoby czekającej pod salą operacyjna na ogłoszenie
rezultatu operacji osoby bardzo bliskiej.
Z
drugiej strony - gdy spędzamy mile czas, skupiając
się np. na pasjonującej rozmowie - możemy nagle
spostrzec,
że po chwili rozmowy (w naszym odczuciu "krótkiej
chwili") jest już dwie godziny później. W
miłej atmosferze czas mija jakby szybciej.
Jaki stąd wniosek? Możemy być bardziej świadomi
tego, że sposób w jaki doświadczamy upływu czasu i
otaczającego nas świata - zależy w dużym stopniu
od nas.
Poprzez obserwację swojego sposobu postrzegania
otaczającego świata i mijania czasu - podnosimy jakość swojego życia.
Jakość naszego życia zależy w istotnym stopniu od
samoobserwacji.
Jest takie znane przysłowie - każdy jest kowalem
swojego losu.
Ma ono w sobie naświetlenie istotnej kwestii: dobrze
jest widzieć wpływ nas samych na swoje życie.
Niekiedy w trudnych momentach możemy obwiniać innych
za swoje problemy - czy to rodziców, czy współmałżonka,
czy nauczycieli w szkole, czy sąsiadów, rząd, czy
np. światowy spisek - itd.
Chociaż
najróżniejsze osoby z zewnątrz mają często wpływ
na nasze życie, to jednak takie obwinianie innych
jest postawą ucieczkową - jest całkowicie
bezproduktywne.
Znacznie więcej osiągniemy poprzez samoobserwację -
poprze zauważanie, jak my sami wpływamy na nasze życie.
Bez wątpienia - nasz wpływ jest bardo duży, a do
siebie samego mamy przecież największy dostęp.
Podoba mi się tytuł pewnej książki, którą kiedyś
czytałem, a który brzmiał "Czas jest złudzeniem".
Autorka (Chris Griscom) zwraca uwagę, że w życiu
nie chodzi tak naprawdę o mijanie czasu, ale o naszą
wewnętrzną, emocjonalną ewolucję. Gdy nie
ewoluujemy, to stoimy w miejscu - nawet jeśli
wierzymy, że czas dokądś biegnie.
Ja powiedziałbym ponadto, że uświadomienie sobie,
że "czas jest złudzeniem" - otwiera nas na
bardziej efektywne, swobodne i rozsądne używanie
swojego czasu.
22 listopada
2008
Indywidualność
i wspólnota
W życiu każdego człowieka istotna jest równowaga
pomiędzy jego wspólnotowością (przynależnością
do grupy), a indywidualnością. Ogólnie myślę,
że Europejczycy są bardziej indywidualistami, a
Azjaci np. są bardziej wspólnotowi. Ale ponad tym -
wszyscy jesteśmy ludźmi.
Kiedy np. przez rok przebywałem w Japonii, to zauważyłem,
że Japończycy są tak bardzo wspólnotowi (że w
jakimś sensie mogliby być ucieleśnieniem idei
socjalizmu, chociaż są państwem kapitalistycznym i
nigdy nie wprowadzali marksizmu).
Jednak każdy Japończyk czuł bardzo mocno, że jest
częścią jakiegoś większego mechanizmu (z czego
czuł się trochę dumny), którym był np. jego zakład
pracy, jego miejscowość, jego państwo.
Być może także czuli się oni także częścią całej
ludzkości i całego Kosmosu - na pewno jednak wyraźnie
czuli się częścią społeczności lokalnych.
Wszyscy należymy do jakichś grup - większość z
nas posiada rodziny, niektórzy posiadają swoje grupy
zawodowe, czy grupy zainteresowań, czy grupy
wyznaniowe.
Ponadto wszyscy należymy do większej społeczności,
jaką jest dany naród, czy też: do jeszcze większej
społeczności, którą jest cała ludzkość.
Osoby interesujące się relaksacją, medytacją, czy
innymi formami samorozwoju, mogą niekiedy zadawać
sobie pytanie o relacje pomiędzy indywidualizmem i
wspólnotowością.
Np. ktoś zajmuje się relaksacją, czy ma jakieś
ezoteryczne zainteresowania, i może dojść do
wniosku, że czuje się nierozumiany przez otoczenie,
a w związku z tym wyznaczona jest mu droga samotnika.
Jednak w moim osobistym odczuciu, rozwój wewnętrzny
powinien doprowadzić do równowagi pomiędzy
indywidualnością i grupowością (i wspólnotowością).
Rozwijając
się wewnętrznie potrafimy z czasem łatwiej
funkcjonować w różnych grupach (rodzina, praca,
znajomi, kościół... - i cokolwiek).
Początkowo dużą przeszkodą w społecznym
funkcjonowaniu jest nieprzepracowanie swojej własnej
psychiki - duża ilość energii traumatyczno-urazowej
i niskie poczucie wartości.
Z czasem jednak - jesteśmy w stanie to zmienić - i
wtedy funkcjonowanie społeczne staje się znacznie
bardziej naturalne i łatwe.
Jest
jednak także tak, że rozwijając się wewnętrznie -
nie stajemy się w pełni uzależnieni od grupowości.
Gdyby ktoś np. znalazł się na kilka dni samotnie
(sam ze sobą) w jakimś domku w górach, czy w lesie
- to jak by się czuł? Jest to istotne.
Powinien czuć się dobrze sama ze sobą - aby być
gotowym do miłości powinniśmy być samodzielni. Aby
być gotowym do zdrowego funkcjonowania w grupie -
powinniśmy mieć dobry kontakt z samym sobą.
Kiedyś czytywałem m.in. teksty Vimali Takar -
interesującej Hinduski, która radziła, by dzień
zaczynać od godziny w milczeniu z samym sobą. Dobry
pomysł.
Oczywiście w sytuacji współczesnego zachodniego życia
- nie każdy może sobie na to pozwolić.
Ale jednak dobrze jest, jeśli potrafimy przebywać
przez chwilę z samym sobą - w samej tylko obecności
- czując i obserwując siebie, przez chwilę nie robiąc
niczego.
Jeśli mowa o zbiorowości, to ostatnio poczułem taki
pomysł, by stopniowo spróbować stworzyć jakąś
bardziej świadomą wspólnotę wśród ludzi, którzy
są uczestnikami mojego darmowego mailowego kursu
relaksacji.
Można by np. stworzyć coś takiego, by przynajmniej
dwa razy do roku odbywał się zjazd uczestników
kursu (oczywiście tych, którzy chcą), na takie
kilkugodzinne warsztaty, które odbywałyby się
zasadniczo w cenie kosztów wynajmu sali - czyli byłyby
bardzo tanie.
Takie
wspólne spotkania inspirują, umacniają i dają
poczucie coraz mocniejszej harmonii pomiędzy swoją
duchowością, głębią, indywidualnością i
codziennością.
5 listopada
2008
Relaksacja
Minęło Święto Zmarłych. Lubię ten czas, bo jest
to okres refleksji nad rytmem życia i jego
sensem.
W obliczu myśli o śmierci niektórzy są skłonni na
jakiś czas zmniejszyć ilość egotycznych zachowań.
Byłem na cmentarzu późnym popołudniem, a właściwie
wieczorem, gdy było już ciemno.
Było bardzo ciepło, wręcz majowo, mnóstwo
zapalonych świec i panował jakiś ogólny nastrój
połączenia dwóch światów - materialnego i
niematerialnego.
Miałem wrażenia, jakby cały cmentarz (a był
ogromny, położony na rozległych łagodnych pagórkach)
spowity był światłem modlitwy i kontemplacji.
Chińczycy - na ten przykład - bardzo dużą wagę
przywiązywali do dobrej relacji wobec swoich przodków -
uważali to za ważną część Feng-Shui i dobrego
prosperowania. To taka ciekawostka.
Zakończyłem pisanie darmowego poradnika o
relaksacji. Ma tytuł "Podstawy relaksacji,
medytacji i odmiennych stanów świadomości". Można
go przeczytać w całości tutaj: Podstawy relaksacji.
W moim odczuciu jest to bardzo interesujący poradnik
- ujmujący z lotu ptaka wiele zagadnień.
Został napisany specjalnie dla serwisu Spojrzenie,
ale jest użyteczny dla każdego - naświetla bardzo
praktyczne i życiowe proporcje pomiędzy
auto-psychoterapią i harmonią emocjonalną a duchowością.
Wiele osób ma bardzo wzniosłe idee, ale są
sfrustrowani wewnętrznie i życiowo.
Myślę,
że ten poradnik umożliwia znalezienie furtki - jak
to ustawić, by potrafić się odnajdywać w każdych
warunkach.
Był u mnie ostatnio Sebastian Stachurski ze swoją żoną
- Asią. Oboje są bardzo utalentowanymi muzykami, a
Asia będzie grała niebawem koncert (zdaje się Polonez As dur
Chopina) w Filharmonii z okazji Dnia Niepodległości
(stąd też nieco bolała ją ręka).
Są bardzo mili i są początkującym małżeństwem -
oczywiście życzę im, by ciągle rozwijali i
doskonalili swój dialog i umiejętności małżeńskie:-)
Z Sebastianem nagrywaliśmy ostatnio płytę
Wyciszenie, z którego to projektu jestem bardzo
zadowolony. Mamy także w planie nagrać jeszcze kilka
utworów w najbliższych miesiącach.
27 październik
2008
Praca
z ciałem
Właśnie poprowadziłem weekendowy warsztat Shiatsu.
Jest to metoda łącząca tradycyjną mądrość
medycyny chińskiej z nowoczesnym ujęciem organizmu w
medycynie zachodniej. Powstała w Japonii ze 100
lat temu - w oparciu o masaż chiński (znacznie
starszy).
Shiatsu to bardzo fajna forma pracy z ciałem. Pozwala
osiągnąć równowagę pomiędzy ciałem i umysłem,
uwalnia od stresu, poprawia funkcje somatyczne (tzn.
wzmacnia zdrowie i odmładza biologicznie), a także
ma silne działanie przeciwbólowe.
Ktoś z uczestników powiedział, że czuł się tak,
jakby zatrzymał się czas i ciągle było tylko
"tu i teraz". Faktycznie Shiatsu pomaga pełniej
i bardziej uważnie skonfrontować się z chwilą
obecną.
Ogólnie
- jako prowadzący - zebrałem sporo wyrazów uznania,
chociaż nie traktuję tego szczególnie osobiście.
Owszem jest mi wówczas bardzo miło, że kurs spełnił
swoją funkcję (m.in. przywracania harmonii i
wspierania rozwoju), ale jednocześnie podchodzę do
tego w ten sposób, że stan obecności i przepływ
energii - niejako same budują atmosferę i harmonię
na warsztacie.
Inaczej mówiąc - wyłączam się z oczekiwania wobec
siebie, by być dobrym - po prostu staram się wejść
w stan naturalności i obecności i na bieżąco
uczestniczyć w tym, co się akurat wydarza.
Część uczestników kursu przyszło z intencją
rozwoju osobistego, część z powodu zainteresowań
medycyną naturalną, a kilka osób kształciło się
lub zajmuje masażami i rehabilitacją.
Oczywiście postawy i oczekiwania poszczególnych
uczestników bywają odmienne, więc trzeba je pogodzić
- najlepiej po prostu będąc w zgodzie z sobą;
po prostu prezentując tę metodę.
20 październik 2008
Multimedia
Za oknem jesień - raz bardziej słoneczna, raz
bardziej deszczowa, ale bez wątpienia ma w sobie jakiś
nastrój.
Piszę ostatnio tekst (tzn. poradnik) dla serwisu
Spojrzenie. Właściciel tej strony poprosił mnie,
czy bym nie napisał dla
nich jakiegoś darmowego poradnika. Ponieważ zamieściłem
tam trochę moich kompozycji (zob.: relaksacyjne
mp3
) więc umówiłem się, że napisze tekst pt.
"Podstawy relaksacji, medytacji i odmiennych stanów
świadomości". Wkrótce będzie on dostępny zarówno
w Spojrzeniu, jak i na moich stronach. Oto jego małe
fragmenty: podstawy
relaksacji.
Wykonywałem ostatnio mastering płyty
"Wyciszenie". Jest to płyta instrumentalna
(przypuszczalnie ukaże się w zimie. Część
masteringu wykonałem u kogoś w studio, a część
zrobilem osobiście, bo nie do końca mi pasowało :-)
Oglądałem ostatnio interesujący film z Nicholsonem
pt. "Choć goni nas czas" (The Bucket List).
Film jest wg. mnie nieprzeciętny, intrygujący i ma w
sobie coś głębokiego.
Nie jest przyciężkawy, chociaż porusza bardzo poważny
temat nieuleczalnej choroby.
Film ten kojarzy mi się z pewnym koanem Zen i
przypowieścią buddyjską, gdy pewien człowiek potknął
się nad przepaścią i spadając w przepaść schwycił
się wystającej gałęzi.
Wisząc tak nad przepaścią i trzymając się jedną
ręką wystającego konara, dostrzegł malutki
krzaczek poziomki, na którym był jeden owoc. Wtedy
drugą ręką sięgnął po ów owoc - i jak łatwo się
domyślić zjadł go.
Nigdy jeszcze zwykła poziomka nie smakowała tak
wspaniale jak wtedy.
Morał z tego jest taki, że jakość naszych doznań
zależy szczególnie od postawy umysłu; jeżeli
potrafilibyśmy przeżywać każdą chwilę, jako coś
doniosłego i niepowtarzalnego - wtedy każda rzecz
nabrałaby dla nas głębokiego sensu.
Podobnie dzieje się w tym filmie - bohaterowie w
obliczu widma swojej śmierci - odnajdują szczególną
głębię, urok i sens swojego życia.
2 październik 2008
Rytm
życia
Ostatnio miałem małą przerwę w pisaniu kolejnych
lekcji kursu relaksacji (jak i wpisów na blogu),
ponieważ sam się relaksowałem bardzo intensywnie.
Relaksacja ta była związana z dwutygodniowym pobytem
w Tunezji (poniżej można obejrzeć kilka zdjęć na
ten temat - jak widać wczułem się przez moment w
rolę Szejka - i wyszedłem całkiem
"twarzowo").
Wyjazd ten poświęcony był zasadniczo relaksowaniu
się nad tunezyjskim Morzem Śródziemnym. Plaże
Hammametu należą ponoć do najładniejszych w
Tunezji i potwierdzam - są bardzo piękne.
Leżąc na plaży wsłuchiwałem się po kilka godzin
dziennie w szum morza (jestem dosyć cierpliwy, więc
codzienna dawka szumu miała prawdopodobnie 6-8 godzin
lub więcej). Niekiedy, dla wzmocnienia efektu,
puszczałem jeszcze sobie na mp3 swoje kompozycje -
także często zawierające nagrany szum morza; w
ostateczności - dawało to ciekawy efekt.
Chciałem także spróbować jak brzmią moje nagrania
z ostatniej płyty "Wyciszenie" - w jakichś
szczególnych i wyciszających warunkach, więc często
wypływałem kajakiem lub rowerkiem wodnym około 1 km
od brzegu i tam słuchałem tej muzyki.
Oczywiście przeważał naturalny szum morza, plus
dodatkowo codzienne pływanie w morskiej wodzie - około
600 m. dziennie. Początkowo udawało mi się wypływać
dalej (tzn. z 200 m.) jedynie przy spokojnym morzu
(bez fali), ale po pewnym czasie opanowałem technikę
pływania na morskich falach, i nie zrażałem się
sporadycznymi chlupnięciami niezwykle słonej wody do
gardła (lub oka).
Podjąłem także próby windserfingu, ale wymaga to
jednak dłuższej nauki.
Po tygodniu kontaktu z morzem - zacząłem czuć z nim
jakąś harmonię i jakby symbiozę (po powrocie miałem
jeszcze ciągle przed zamkniętymi oczami bezkres ciepłego
morza).
Była to moja pierwsza wizyta w Afryce, aczkolwiek w
Afryce północnej - wyrażającej klimat państw śródziemnomorskich.
Wśród turystów najbardziej popularne są w Tunezji
wycieczki na Saharę, ale na razie z nich nie
skorzystałem (bo zamierzeniem pobytu nie był styl
wyczynowy). Spróbowałem natomiast jazdy na wielbłądzie
(około 3 godz.) - bardzo oryginalne doznanie.
Jestem pod wrażeniem niezwykłej cierpliwości tych
bardzo silnych zwierząt. Na marginesie warto wspomnieć,
że wielbłąd potrafi biegać z prędkością 110
km/h, choć zazwyczaj w przeszłości podążał w
karawanach w bardzo miarowym rytmie.
Państwa arabskie słyną ze specyficznego podejścia
do handlu - sprzedawcy często na dzień dobry
zaczynają przetarg od podania około 4 krotnie zawyżonej
ceny. W medinie (arabska, tradycyjna starówka) w
Hammamecie ktoś sprzedawał szafran (znana i ceniona
przyprawa z płatków kwiatów) po około 70 zł za
porcję; 300 metrów dalej kupiłem w sklepie państwowym
(jest ich bardzo niewiele) podobną porcję za około
2 zł.
Tunezja (jak słyszałem) jest jedynym państwem
arabskim, w którym urzędowo zabronione jest wielożeństwo
(również zezwolone są rozwody). Ponad 99 % mieszkańców
wyznaje Islam, ale tylko około 20 % jest praktykujących
- pozostali bardziej sympatyzują.
Wszędzie (tzn. -całkiem sporo - np. w recepcji każdego
hotelu) wiszą podobizny prezydenta, który jest nim
już od około 20 lat - swoista mieszanka kultury
arabskiej, kapitalizmu i dawniejszego
socjalizmu.
Tunezyjczycy
są bardzo otwarci na naukę języków obcych - może
dlatego że żyją głównie z turystyki
zagranicznej, i nawet jeśli dany sprzedawca
- oprócz arabskiego dialektu - mówi biegle po
francusku (Tunezja jest byłą kolonią francuską),
dosyć płynnie po niemiecku, nieco słabiej po
angielsku, to potrafi zazwyczaj także zagadać po
polsku "Polska - dzień dobry; bardzo dobra zupa
z bobra".